Połowa ankietowanych jest zdania, że Krzysztof Bondaryk powinien przynajmniej na pewien czas opuścić fotel szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. 17 procent uważa, że Bondaryk już teraz powinien być w ogóle zwolniony, a 33 procent nie ma zdania w tej sprawie.
Telefoniczny sondaż dla "Rzeczpospolitej" na próbie 500 osób przeprowadził instytut GfK Polonia. To właśnie ta gazeta napisała, że brat Bondaryka był współwłaścicielem spółki Sandra, za której pośrednictwem szmuglowano z Belgii na Białoruś i do Kaliningradu ogromne ilości złota.
Zdaniem informatorów gazety, operacja taka nie byłaby możliwa bez wsparcia służb specjalnych. W połowie lat 90-tych, kiedy szmuglowano złoto, Krzysztof Bondaryk stał na czele białostockiego Urzędu Ochrony Państwa.
Źródła "Rzeczpospolitej" twierdzą, że to właśnie on oraz adwokat jego brata mecenas Władysław H. stoją za niespodziewaną dymisją najlepszego w kraju prokuratora apelacyjnego Sławomira Luksa, który jako szef białostockiej apelacji nadzorował śledztwo w sprawie afery przemytniczej. Władysław H. jednak temu zaprzecza.
Wicepremier Grzegorz Schetyna pytany o te zarzuty w TVN24 powiedział, że jeśli by się potwierdziły, "to byłyby mordecze zarzuty". Podkreślił jednak, że wciąż ma zaufanie do szefa ABW.