"Nie jestem człowiekiem konfliktu, to właśnie dlatego tak niechętnie patrzyłem na agresję stosowaną w polityce przez PiS" - stwierdził Tusk, tłumacząc, że unika kłótni z Pałacem Prezydenckim. Ale, jak stwierdził, nie ma zamiaru ukrywać, "jeśli coś nie gra". "A nie wszystko gra" - wyznał.

Reklama

"Większość, nie tylko moich spotkań z panem prezydentem, ale przede wszystkim właśnie fakty, decyzje, opinie wygłaszane przez Pałac Prezydencki wyraźnie wskazują, że Lech Kaczyński przyjął na siebie obowiązek prowadzenia czy patronowania opozycji. Jest to jakiś model sprawowania prezydentury" - twierdzi Tusk. "Ja uważam, że dla Polski szkodliwy" - ocenia.

"Nie będzie to rząd żadnej romantycznej rewolucji" - zapewnił premier pytany o sposób na osiągnięcie zapowiadanych w kampanii wyborczej cudów.

Na stwierdzenie, że "cuda", jak napisano w Piśmie Świętym, osiągą się właśnie przy pomocy "rewolt, rewolucji, wielkich projektów, wielkich pomysłów", premier odparł: "Nie o Piśmie Świętym rozmawiamy w tej chwili, tylko o praktyce politycznej, a dwa ostatnie lata pokazały, że jeśli ktoś ma za dużo wizji w głowie, za dużo temperamentu rewolucyjnego, mówiąc krótko, jeśli ktoś jest radykałem, raczej szkodzi, niż pomaga". "Mój rząd i ja osobiście nie będziemy radykałami" - zapewnił.