O tym, czy wszczynać śledztwo, zdecyduje Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. To właśnie tam wpłynęło wczoraj doniesienie Marka Dochnala. Lobbysta opisał fakty, które ujawnił w poniedziałkowym programie "Teraz my" w TVN.

Reklama

Według Dochnala, Dorota Kania, dziś dziennikarka "Wprost", obiecywała pomóc mu w staraniach o skrócenie tymczasowego aresztu. Powoływała się przy tym m.in. na ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, koordynatora do spraw specsłużb Zbigniewa Wassermanna, a nawet samego premiera Jarosława Kaczyńskiego i "wysokich funkcjonariuszy służb specjalnych".

Wszystko to w zamian za potężną pożyczkę - Kania dostała od rodziny Dochnala 245 tysięcy złotych.

Lobbysta wyjaśnił, że wszystko działo się zimą 2005 roku - tuż po wygranych przez PiS wyborach. Dziennikarka poprosiła wtedy jego żonę o wywiad dla "Życia Warszawy". Przy okazji miała wspomnieć o kłopotach finansowych i napomknąć o świetnych kontaktach z czołowymi politykami PiS.

Reklama

Jeśli sprawa trafi do sądu, Dorocie Kani może grozić osiem lat więzienia. Wczoraj redaktor naczelny tygodnika "Wprost" Stanisław Janecki zawiesił Dorotę Kanię w obowiązkach. Podkreślił, że czeka na wyjaśnienia dziennikarki.