W niedzielę ambasadorzy kilkudziesięciu krajów w Polsce wyrazili w liście otwartym poparcie dla wysiłków na rzecz podniesienia świadomości społecznej na temat problemów dotykających m.in. społeczności gejów, lesbijek, osób biseksualnych, transpłciowych i interpłciowych (LGBTI) w Polsce. Sporządzanie listu koordynowała Ambasada Królestwa Belgii w Polsce; poinformowała o nim w niedzielę na Twitterze ambasador USA Georgette Mosbacher.
- Wydaje mi się, że jest to taki manifest ideologiczno-polityczny podpisany przez ambasadorów. Moim zdaniem bardzo nieprofesjonalny - powiedział prezydencki minister w TVN24.
Według niego ambasadorowie zachowali się tak, jakby wykazywali "w swoim liście nie wiadomo do kogo skierowanym", iż nie znają stanu prawnego danego państwa - powiedział. - Wmawia się coś, co nie jest faktem - powiedział Dera dodając, że nie spotkał się z dyskryminacją osób, które same określają się, jako to środowisko.
Zdaniem Dery w tej chwili trwa ofensywa ideologii gender, którą stosują środowiska LGBT. - Mówimy o ideologii LGBT, ale tak naprawdę chodzi o ideologię gender, którą te środowiska przejęły i stosują jako swoją - powiedział. Zaznaczył, że są nawet katedry gender na uniwersytetach. - Jest to ideologia, która zmienia istniejący stan społeczny, który mamy, chce zmienić pojęcie rodziny, to co to jest, jak nie ideologia? - pytał.
Na pytanie, czy dwóch mężczyzn nie może stworzyć rodziny, Dera odpowiedział: Ale jak mogą urodzić cokolwiek, mężczyzna z mężczyzną to jest związek, a nie rodzina. Dodał, że uczono go, że gdy mężczyzna z kobietą biorą ślub, to zawierają związek małżeński, a dopiero, gdy rodzi się im dziecko, to stają się rodziną, a do tej pory jest to małżeństwo.
- Nie można nikogo wykluczać, w polskim systemie prawnym wszyscy są równi wobec prawa, nie można dyskryminować ludzi z różnych względów i tutaj nie widzę problemu - polskie prawo pod tym względem jest bardzo precyzyjne - powiedział.
Natomiast - dodał - "można się bronić przed wpływem ideologii, która chce zmienić to, co mamy w Polsce". - Mamy prawo się bronić. Jeśli środowisko nie chce tej ideologii, żeby ona przychodziła do przedszkoli czy szkół, to ma prawo się przed tym bronić - powiedział prezydencki minister.
Według niego nie powinno być publicznego uzewnętrzniania, afirmacji, prywatnych, intymnych spraw, do jakich należą sprawy seksualne. - Przede wszystkim te środowiska robią te marsze. (...) obraża się tam katolików, moją wiarę (...). Jakoś wtedy ci ambasadorzy nie piszą, że obrażają uczucia innych, że naruszają prawo i naruszają konstytucję, tylko broni się tych, którzy są agresorami i narażają uczucia innych osób - powiedział Dera.
W liście otwartym ambasadorzy podkreślili m.in., że uznają "przyrodzoną i niezbywalną godność każdej jednostki, zgodnie z treścią Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka" a "szacunek dla tych fundamentalnych praw, zawartych w zobowiązaniach OBWE oraz obowiązkach i standardach Rady Europy i Unii Europejskiej, jako wspólnot praw i wartości, zobowiązuje rządy do ochrony wszystkich swoich obywateli przed przemocą i dyskryminacją oraz do zapewnienia im równych szans".
Jak wskazali, aby to umożliwić, "a w szczególności, aby bronić społeczności wymagających ochrony przed słownymi i fizycznymi atakami oraz mową nienawiści", konieczna jest wspólna praca na rzecz niedyskryminacji, tolerancji i wzajemnej akceptacji. Zdaniem ambasadorów, dotyczy to szczególnie sfer takich jak edukacja, zdrowie, kwestie społeczne, obywatelstwo, administracja publiczna oraz uzyskiwanie oficjalnych dokumentów.
Sygnatariusze listu wyrazili "uznanie dla ciężkiej pracy społeczności LGBTI i innych społeczności w Polsce i na całym świecie, jak również dla pracy wszystkich ludzi, których celem jest zapewnienie przestrzegania praw osób LGBTI oraz innych osób stojących przed podobnymi wyzwaniami, a także zapobieganie dyskryminacji, w szczególności tej motywowanej orientacją seksualną czy tożsamością płciową". "Prawa człowieka są uniwersalne i wszyscy, w tym osoby LGBTI, mają prawo w pełni z nich korzystać. Jest to kwestia, którą wszyscy powinni wspierać" - oświadczyli w liście ambasadorowie.