Inne

Panie, jak na prawdziwe kobiety przystało, buszowały między półkami z najnowszymi kolekcjami ubrań i butów. Wstąpiły też do salonu optycznego, by pooglądać najmodniejsze w tym sezonie oprawki - ironizuje "Fakt".

Na pierwszy rzut oka Julia Pitera i jej towarzyszka nie różniły się niczym od innych klientek. Jednak po dłuższej obserwacji nie sposób było nie dostrzec, że krok w krok cały czas chodzi za nimi dwóch mężczyzn. Obaj mieli na sobie zwykłe kurtki i nie zwracali uwagi w tłumie - zauważył "Fakt".

Nie pomagali też pani minister nosić ciężkich toreb z zakupami. Ale "Fakt" nie dał się zwieść tym pozorom. To była dyskretna ochrona, którą Julia Pitera dostała po tym, jak jakiś czas temu podpalono jej samochód - pisze bulwarówka.

Reklama