"Po prostu pomyliłam tytuły gazet. Dzwoni do mnie tylu reporterów" - powiedziała "Gazecie Wyborczej" Pitera. A jak się okazuje, to właśnie dziennikarz tej gazety - a nie, jak utrzymywała Pitera, dziennikarka "Ekspresu Bydgoskiego" - opowiedział posłance PO o tym, jak Eugeniusz Kłopotek pomagał pewnemu biznesmenowi.
Wygląda więc na to, że Pitera pomyliła nie tylko tytuły gazet, ale nawet płeć dziennikarza.
>>> Przeczytaj, jak Eugeniusz Kłopotek udowadnia Piterze kłamstwo
Pitera bagatelizuje swoją pomyłkę. "Tym drobiazgiem poseł Kłopotek próbuje odwrócić uwagę od istoty problemu, czyli swojego zaangażowania w interes konkretnego przedsiębiorcy. Nadal uważam, że ta sprawa wymaga wyjaśnienia" - podsumowała Pitera.
"Express Bydgoski" opisał w piątek, jak na wniosek Kłopotka zwołano wiejskie zebranie w miejscowości Zielonka. Dotyczyło stacji paliw, którą postawił lokalny biznesmen, choć przeciwko niej mieszkańcy już wypowiedzieli się w referendum. Biznesmen prosił o zalegalizowanie interesu.
W sprawie pomocy inwestorowi Kłopotek zapukał nawet do drzwi ministra infrastruktury. Ale na swoją interpelację otrzymał odpowiedź negatywną. I to jest ostateczna decyzja. Także mieszkańcy Zielonki nie byli skłonni zmienić zdania w sprawie stacji benzynowej.
W programie TVN24 "Piaskiem po oczach" Pitera zarzuciła Eugeniuszowi Kłopotkowi występowanie w interesie jednego konkretnego przedsiębiorcy, powołując się na artykuł w prasie. "To jest rzecz niedopuszczalna, nie powinien tego robić" - mówiła Pitera.
Kłopotek twierdzi, że to pomówienie i żąda przeprosin. Zorganizował konferencję prasową, na której pokazał dokumenty, które mają świadczyć, że nie złamał prawa. Pitera podtrzymała swoje oskarżenia.
Wieczorem w TVN24 miało dojść do konfrontacji obojga polityków. Kłopotek powiedział jednak dziennikowi.pl, że nie spotka się z Piterą w jednym studiu, dopóki ona go nie przeprosi.