Generałowie mają twardy orzech do zgryzienia. Bo wybór między prezydentem, czyli zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, a ministrem obrony narodowej nie będzie łatwy. Na dodatek w sytuacji, gdy obie uroczystości organizowane są w tym samym czasie, może być postrzegany jako wybór polityczny. A to dla oficera wielka niezręczność. Niektórzy zastanawiają się nawet nad zbojkotowaniem obchodów.
"Jestem, żołnierzem, a nie politykiem, nie chcę, by kojarzono mnie z żadną opcją" - mówi "Rzeczpospolitej" jeden z generałów. "Uroczystości ustawiono w taki sposób, że nie da się być i u prezydenta, i u ministra. Postawiono nas między młotem a kowadłem. Mam nadzieję, że to nie jest jakiś test lojalności" - dodaje drugi.
Obu imprez rzeczywiście nie da się pogodzić. 11 listopada o godzinie 17 prezydent będzie wręczał nominacje generalskie i odznaczenia, choć do tej pory takie uroczystości rozpoczynały się przed południem, podczas gdy minister obrony narodowej przesunął z godziny 17 na 18 koncert patriotyczny organizowany w Teatrze Polskim. Tylko że taki koncert - zgodnie z przyjętym obyczajem - powinien odbyć się w przeddzień uroczystości.
Uroczystości u ministra potrwają 1,5 godziny i skończą się w momencie, gdy zacznie się prezydencka gala. Zaproszeni do Lecha Kaczyńskiego generałowie nie mają szans zdążyć z jednej imprezy na drugą.