"Odwiedziłem dziś (wkrótce po Twojej rozmowie) p. Julię P [prezes TK. - red.]. Z panią prezes omówiłem 3 tematy" - tak ma zaczynać się mail Michała Dworczyka z 7 stycznia 2019 do premiera. Z treści listu, opublikowanego w sieci wynika, że Dworczyk miał omawiać z Przyłębską daty rozpraw oraz sędziów, przypisanych do trzech spraw. W tych trzech przypadkach chodziło o budżet państwa - niekorzystny wyrok TK oznaczałby konieczność wypłacenia pieniędzy.
Rzecznik rządu nie chciał zabierać głosu w tej sprawie. Powiedział jedynie, że nie będzie komentować działań rosyjskich służb. Od początku bowiem wycieków maili, władze konsekwentnie stoją na stanowisku, że wszystkie te dokumenty to prowokacja rosyjskiego wywiadu, a maile nie są prawdziwe.
Komentarz Julii Przyłębskiej
Z kolei prezes TK powiedziała w Polskim Radiu, że z nikim nie omawiała orzeczeń. Stawianie tez, powołując się na niesprawdzone źródła pokazuje, że jest to działanie w kategorii destabilizacji państwa - stwierdziła.
Oburzenie w sieci
Sprawa oburzyła polityków opozycji i dziennikarzy. Według Sławomira Wikariaka z Dziennika Gazety Prawnej "za takie rzeczy powinny upadać rządy".
Przypomniał też okładkę DGP, tłumaczącą "nowy trójpodział władzy" w Polsce.
"Dziś - z całej serii wycieków - poznaliśmy chyba „najgrubszy” mail" - napisał z kolei Tomasz Żółciak z DGP.
Oburzony treścią wycieku jest też Borys Budka, szef klubu PO. "Czyli kwalifikacje pani Julii kończą się na kuchni? Bo trybunał musieli jej ogarniać wprost z KPRM? Ciekawe, kto pisał orzeczenia…#PatoWładza" - napisał na Twitterze.