Anna Maria Anders podkreśliła, że w początkowym okresie rosyjskiej inwazji wiele osób otwarcie wyrażało obawę, że Ukraina "wpadnie w ręce rosyjskiego agresora w kilka dni".
Ja sama byłam pełna obaw - przyznała.
Ambasador RP zaznaczyła, że "wiele osób było zaskoczonych siłą ducha, determinacją, przygotowaniem taktycznym i strategicznym Ukrainy".
"Wiele osób w Europie boi się, że prowokujemy Rosję"
Dzisiaj, uważa ambasador, "wiele osób w Europie zachodniej boi się, że prowokujemy Rosję naszą postawą i naszymi słowami".
Czy Rosja ma powód, by się nas bać? Jasne, że nie. Państwa zachodnie nie stanowią zagrożenia militarnego dla Rosji. Rosja natomiast boi się naszej demokracji, tego, że reprezentujemy inny system polityczny, w którym to obywatele decydują o zmianie władzy, a nie dyktatorzy o losie całego narodu - powiedziała Anna Maria Anders.
Jej zdaniem Kreml obawia się, że zmiany demokratyczne na Ukrainie mogłyby wpłynąć też na społeczeństwo rosyjskie. Chcąc bronić się przed tym +wirusem demokracji+, Rosja zaczęła inwazję - oceniła.
Polska ambasador zachęciła czytelników gazety do przeczytania opublikowanego właśnie we Włoszech przekładu książki Józefa Czapskiego "Na nieludzkiej ziemi".
Wskazała także: Rosja traci codziennie od kilkuset do tysiąca żołnierzy. Jestem przekonana, że właśnie w ten sposób, tak jak Związek Radziecki potknął się na Afganistanie, teraz Rosja potknie się na Ukrainie.
Szkoda jednak, że nie wiemy , ile czasu trzeba, aby władze na Kremlu zrozumiały, że nie wygrają wojny na Ukrainie - dodała ambasador Anna Maria Anders.
Zapewniła, że "Polska nie dąży do zaostrzenia konfliktu".