Sawicki we wtorek w Studiu PAP pytany o to, czy jego zdaniem warto zapytać Polaków w referendum o to, czy zgadzają się na relokację nielegalnych imigrantów, odpowiedział, że "nielegalnych imigrantów nikt nie chce". Dodał, że w jego ocenie odpowiedź jest "jasna, 95 proc. Polaków odpowie, że nie chce nielegalnych imigrantów".

Reklama

Rozwiązanie problemu migracji?

Zdaniem posła PSL jednym z rozwiązań problemu migracji jest unijna relokacja żywności w rejony głodu i wparcie dla tych regionów, w celu wsparcia lokalnego rolnictwa. To jest też kwestia wsparcia finansowego na lokowanie tych imigrantów poza Unią Europejską - dodał.

I to wszystko trzeba zrobić. I o tym trzeba poważnie rozmawiać na zasadzie propozycji i uzgodnień. Najprościej jest powiedzieć liberum veto, nie pozwalam (...), problem polega na tym, jak przekonać do siebie, do swojego stanowiska te 27 państw. I trzeba z nimi zwyczajnie rozmawiać. Zrobiła to (premier Włoch) Giorgia Meloni - powiedział.

Polski mniej bezpieczna niż Włochy?

Na uwagę redaktora, że w przypadku Włoch i Polski mamy do czynienia z inną sytuacją wymuszoną odmiennym położeniem geograficznym, Sawicki ocenił, że "oni są naprawdę w mniej niebezpiecznej sytuacji niż Polska". Podkreślił, że w związku z ostatnim poluzowaniem białoruskiej polityki wizowej nie można wykluczyć ataków na polską granicę.

Wcale nie uważam, że zagrożenie przez Morze Śródziemne jest większe w tej chwili niż zagrożenie przez Moskwę i Mińsk. Więc tutaj także musimy być na to gotowi - powiedział.

Referendum ws. relokacji migrantów

Reklama

W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że planowane jest przeprowadzenie referendum ws. relokacji migrantów i wyborów parlamentarnych w tym samym czasie. Także po to, by koszty były niższe; przeprowadzenie ich osobno to dodatkowe koszty - dodawał.

Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego. Zawiera on m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega to na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

W połowie czerwca Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec propozycji. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być przedmiotem referendum.

Rzecznik rządu Piotr Müller powiedział PAP, że podczas najbliższego szczytu UE Polska będzie podtrzymywać swoje stanowisko, że nie ma zgody Polski na mechanizm przymusowej relokacji migrantów.

Autor: Adrian Kowarzyk