Premier i prezydent pokłócili się o samolot w październiku. Donald Tusk nie zgadzał się, by Lech Kaczyński poleciał na unijny szczyt do Brukseli. Kancelaria Premiera nie udostępniła samolotu, więc prezydent wynajął maszynę. Kosztowało to 150 tysięcy złotych.

Reklama

Ponieważ ani jedna, ani druga strona konfliktu nie kwapiła się do uregulowania należności, urzędnicy Lecha Kaczyńskiego oddali sprawę do sądu - podaje "Wprost". Pozew jest na Tomasza Arabskiego, szefa kancelarii Donalda Tuska. To właśnie on odrzucił w październiku prośbę prezydenta o samolot.

>>>550 tysięcy złotych w sumie za loty prezydenta

Dziś Tomasz Arabski odrzuca doniesienia tygodnika na temat procesu sądowego. "Jeśli chodzi o wątek polityczny, to niepotrzebnie Kancelaria Prezydenta próbuje cały czas eksploatować tamtą sprawę" - bagatelizuje.

Ale jak donosi "Wprost", tego pozwu nie da się zbagatelizować. Kancelaria Lecha Kaczyńskiego skrupulatnie przygotowała się do procesu.

"Nasi prawnicy wymyślili formułę, w której Arabski występuje jako pracownik skarbu państwa" - wyjaśnia tygodnikowi pracownik Kancelarii Prezydenta. "Blokując głowie państwa dostęp do samolotu naraził na niepotrzebne koszty swojego pracodawcę, czyli Skarb Państwa reprezentowany w tym przypadku przez Kancelarię Prezydenta. Trochę to skomplikowane, ale to jedyny sposób na wyegzekwowanie pieniędzy" - tłumaczy.