"Nie załamiemy rąk! Jeszcze mamy nadzieję, jeszcze powtarzamy sobie, że może nie wszystko stracone, jeszcze nasłuchujemy wiadomości o możliwej koalicji, która powstrzyma katastrofę" - napisał Ryszard Terlecki w felietonie.

Reklama

"Jeszcze się łudzimy, że Tusk nie będzie sprzedawał polskiej suwerenności za worek euro, że Siemoniak nie zredukuje polskiej armii i nie zerwie kontraktów na uzbrojenie, że Nitras nie będzie miał okazji opiłowywać katolików. Jeszcze nie zebrały się nowy Sejm i nowy Senat i nie odrzuciły wniosków prokuratury o uchylenie immunitetów prominentnym politykom Platformy. Jeszcze Polska Telewizja nadaje swoje programy" - wymieniał.

"Rząd stu sprzeczności"

"Nie łudźmy się jednak na próżno. Opozycyjni kontrahenci liczą posady i urzędy, przeliczają wynagrodzenia, wracają do interesów. Bardzo im się spieszy, obowiązuje hasło: bierzmy władzę, a potem się zobaczy. Szanse na ich troskę o Polskę i jej pomyślną przyszłość są zerowe. Zamiast rządu stu konkretów, jak obiecywali, powstanie rząd stu sprzeczności, sklejony tylko głodem władzy. Ale potrwa, nie padnie zbyt szybko" - napisał Terlecki.

"Platforma zaleje kraj tęczowym potopem"

Reklama

Jego zdaniem, "europejska lewica będzie zachwycona, Platforma wykona każde zadanie, posłusznie podrepta za głosem silnych. Zahamuje rozwój Polski, żeby nie drażnić Berlina, zaleje kraj tęczowym potopem, żeby przypodobać się Brukseli. Będzie czekać na nowy reset i na przyjacielskie przechadzki po molo. Zrezygnuje ze zbrojeń i sprzeda fabryki broni". "Czy zdąży sprzedać wszystko?" - zastanawiał się Terlecki.

"Nie panikujmy. Siedem i pół miliona Polaków głosowało za suwerennością i wolnością. Wielu innych tylko chwilowo dało się omamić pustym frazesom, uwierzyło fałszywym obietnicom" - zauważył. Zdaniem Terleckiego, "młodzi potraktowali wybory jak imprezę, ubaw po pachy, teraz jedni prędzej, a drudzy wolniej, ale zaczną dorastać". "Zanim lewica z liberałami ostatecznie pogrzebią resztki solidnej edukacji, może przyjdzie otrzeźwienie, może też przybędzie nauczycieli, którzy poważnie potraktują swój zawód. Może skrzykniemy się i staniemy pod szkołami, gdy znowu przyjdą likwidować lekcje religii i zdejmować krzyże" - napisał.

"Nie chcemy być europejskim landem"

"Nie ulegajmy zniechęceniu. Przeciwnie, już niedługo przed nami wiosna i wybory samorządowe. Zła fala poszła, ale może spróbujmy ją zatrzymać" - pocieszał Terlecki. "W kwietniu uratujmy co się da: sejmiki, rady powiatów i gmin, miasteczka i miasta. A w czerwcu wytężymy wszystkie siły, aby do europarlamentu znów nie trafili wrogowie Polski" - dodał.

Jak podkreślił szef klubu PiS, "nasz głos musi się liczyć w czasie, gdy rozstrzyga się przyszłość Europy". "My nie chcemy być europejskim landem, podpalanym przez miliony nielegalnych imigrantów. Chcemy Unii Europejskiej wolnych narodów, wiernej europejskiej, chrześcijańskiej cywilizacji. I módlmy się, żeby nie zbliżyła się do nas wojna. Bo ta ekipa, która szykuje się do władzy, nas nie obroni, skapituluje po pierwszym zagrożeniu, a potem ucieknie za granicę" - ocenił Terlecki.