O tym, że umowę trzeba zbadać, przekonana jest też posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska z sejmowej komisji kultury. "Archiwa wyprodukowane przed 1993 r. nie są własnością telewizji publicznej, to jest własność narodowa. Umowa jest precedensowym działaniem. Nie słyszałam, żeby była podobna umowa z innym nadawcą" - zaznacza.
>>> Tajna umowa Farfała z ojcem Rydzykiem
Jak poinformowało nas biuro prasowe resortu kultury, minister Zdrojewski zwrócił się już do dyrektora Archiwów Państwowych Sławomira Radonia, by sprawdzić, czy nie naruszono umowy zawartej pomiędzy Archiwami Państwowymi a Telewizją Polską. Ministerstwo zastrzega jednak, że nie jest przeciwne udostępnianiu telewizji Trwam zasobów archiwalnych, a jedynie "uzyskiwaniu przez jakikolwiek podmiot pozycji uprzywilejowanej w jakimkolwiek zakresie".
Politycy lewicy mówią wprost: umowa z Rydzykiem została zawarta w interesie zaplecza politycznego Farfała. "Do dóbr kultury dobiera się skrajna prawica, a one przecież powinny być ogólnodostępne, a nie tylko dla wąskiej grupy telewidzów telewizji Trwam" - mówi rzecznik SLD Tomasz Kalita.
Politycy Sojuszu podejrzewają, że dostęp do archiwów o. Rydzyk dostał za darmo. Problem w tym, że inne stacje darmowego dostępu nie mają. Np. TVN za minutę archiwalnych nagrań musi płacić nawet 2,5 tysiąca złotych.
O tajemniczej umowie pisała kilka dni temu "Gazeta Wyborcza". Prezes TVP tłumaczył później, że umowa z o. Rydzykiem dotyczy tylko materiałów społecznych i religijnych.
Jednak lewicy to nie przekonuje. Poza wnioskiem do ministra Grada, a być może też ABW, politycy SLD będą chcieli rozmawiać z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim. Poseł Bartosz Arłukowicz mówi z przekąsem: "Farfał w ostatnich dniach swojej agonii w TVP podejmuje strategiczne decyzje, zwalnia setki ludzi, udostępnia dostęp do archiwów. Zaraz się okaże, że Farfał stworzy Rydzykowi talk-show albo z >Tańca na lodzie< zrobi >Walc u Rydzyka<".