Szef telewizji publicznej wydał wczoraj oświadczenie. Pisze w nim, że rady nie będzie. Powołuje się na pozew sądowy, który złożył jeden z członków KRRiT. Rekomendowany przez LPR Lech Haydukiewicz uważa, że KRRiT 30 lipca wybrała radę nadzorczą TVP niezgodnie z prawem. Dlaczego? Bo on nie został prawidłowo powiadomiony o posiedzeniu.

Reklama

Haydukiewicz oprócz pozwu złożył wniosek o zabezpieczenie powództwa. Gdyby sąd przyznał mu rację do czasu wyjaśnienia sprawy legalności wyboru, rada nie mogłaby podejmować żadnych decyzji, czyli np. odwołać Farfała. „Jako szef spółki Skarbu Państwa, ponoszący odpowiedzialność za jej prawidłowe i zgodne z literą prawa funkcjonowanie, stoję na stanowisku, iż w obecnych warunkach najbardziej racjonalnym wyjściem będzie oczekiwanie na prawomocne rozstrzygnięcia niezawisłego sądu” - napisał Farfał w swoim oświadczeniu.

Jak na te słowa zareagowali członkowie nowej rady nadzorczej? "Nie dostałem zawiadomienia o odwołaniu posiedzenia. Przyjeżdżam do Warszawy 16 września. Jeżeli trzeba będzie, zbierzemy się w ogródku albo na skwerku przed telewizją" - mówi Bogusław Szwedo, członek rady nadzorczej, rekomendowany przez PiS.

Prawnicy są zdania, że Farfał nie ma nic do posiedzenia rady. "Uzurpuje sobie uprawnienia do odwoływania oświadczeń woli o zwołaniu rady nadzorczej, które doszły już do członków rady - czyli adresatów oświadczenia. Takie uprawnienia do odwołania oświadczenia zatem już mu nie przysługują. Jako pełniący obowiązki prezesa zarządu nie ma zatem prawa odwoływać posiedzeń rady nadzorczej. Z kolei o tym, czy rada została wybrana zgodnie z prawem i jest zdolna do podejmowania uchwał, rozstrzyga sąd, a nie zarząd" - mówi mecenas Wojciech Kozłowski, partner w kancelarii Salans, która pracowała dla poprzedniego zarządu TVP.

Reklama

W podobnym tonie wypowiada się prof. Ewa Nowińska, która w radzie reprezentuje ministra skarbu. "Nie czuję się odwołana. Jako prawnik uważam, że uprawnienia prezesa Farfała co do rady nadzorczej skończyły się wraz ze zwołaniem posiedzenia" - mówi. Nie dostała od ministra skarbu żadnych dyspozycji, że ma się na posiedzeniu rady nie stawiać. Żartuje, że jeżeli będzie trzeba, jest gotowa na starcie z ochroną w telewizji.

W ostatnich dniach kontrowersje wzbudziło pismo ministra skarbu, które wysłał do KRS. Aleksander Grad prosi, żeby sąd rozpatrzył, czy rzeczywiście KRRiT zgodnie z prawem wybrała radę nadzorczą. Farfał w swoim oświadczeniu powołuje się zresztą na wsparcie ministra. Ale czy nie na wyrost?

"Dostaliśmy zastrzeżenia Lecha Haydukiewicza i Piotra Farfała co do wyboru nowej rady nadzorczej w TVP. Minister nie jest od tego, żeby rozstrzygać takie spory, dlatego wysłał je do KRS" - tłumaczy Maciej Wewiór, rzecznik MSP. Zaznacza, że minister Grad nie staje po stronie Piotra Farfała. "Minister nie miał wyboru. Musiał przesłać dokumenty, które otrzymał" - mówi prof. Ewa Nowińska.

Reklama

Teraz sąd zastanawia się, co z pismem od Aleksandra Grada zrobić. "Nie ma jeszcze w tej sprawie decyzji" - mówi sędzia Wojciech Małek, rzecznik prasowy sądu okręgowego. Dodaje, że nie zapadły rozstrzygnięcia w żadnej z toczących się spraw TVP. Nie wiadomo, czy sąd zdąży do 16 września ustosunkować się do pozwu Haydukiewicza. Jeżeli uznałby rzeczywiście zabezpieczenie powództwa, rada nie mogłaby podejmować żadnych decyzji.

"Kuriozalne w tej sprawie jest to, że minister Haydukiewicz złożył pozew przeciwko TVP. Przecież jasne jest, że razem z prezesem Farfałem stoją po tej samej stronie" - uważa Witold Kołodziejski, przewodniczący KRRiT.