Zgodnie z ustawą o wynagrodzeniach osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, zdymisjonowany wicepremier i ministrowie będą dostawać pensje jeszcze przez jakiś czas w zależności od stażu pracy w rządzie. Minister sprawiedliwości Andrzej Czuma przez dwa miesiące, a pozostałe odwołane osoby - jako że pracowały ponad rok - jeszcze przez trzy miesiące.Nie stracą także w przypadku, jeżeli podejmą od razu pracę gorzej płatną. W takiej sytuacji kancelaria premiera zrekompensuje im różnicę. Jeśli, jako posłowie będą zarabiać 9892 zł i 30 gr - resztę dopłaci im KPRM.

O jakich kwotach mowa w przypadku wicepremiera i ministrów? Przeanalizujmy przykład byłego ministra Czumy. Jego wynagrodzenie zasadnicze oblicza się mnożąc wskaźnik dla ministrów 5,6 razy kwotę bazową wynoszącą 1.766,46 zł. Do tego należy doliczyć dodatek funkcyjny - 1,5 kwoty bazowej. Ministrowi przysługuje dodatek za wysługę lat, która akurat w jego przypadku wynosi 14 proc. wynagrodzenia zasadniczego. W sumie zarabia więc ok. 14 tys. zł. I taką pensję otrzyma przez następne dwa miesiące. Wicepremier Grzegorz Schetyna otrzyma odpowiednio wyższe wyrównanie, bo na jego stanowisku przeliczniki są wyższe (5,7 - dla płacy zasadniczej i 1,6 dla dodatku funkcyjnego).

Ale na ministrach i wicepremierze wydatki się nie skończą. W ślad za ministrami odwołani zostają członkowie ich gabinetów politycznych, asystenci polityczni i doradcy. "Ocaleć mogą niektóre osoby, jeśli nowy minister będzie chciał z nimi współpracować. Tak było po dymisji ministra Ćwiąkalskiego, kiedy w ministerstwie zostali wszyscy, oprócz rzecznika prasowego" - tłumaczy "Dziennikowi Gazecie Prawnej" osoba z kancelarii premiera.

Zwalniani członkowie gabinetu politycznego i asystenci dostają odprawę. Połowę miesięcznego wynagrodzenia - jeśli pracowali krócej niż sześć miesięcy, miesięczną pensję - jeśli zatrudnieni byli dłużej niż sześć miesięcy, lub trzykrotną - w przypadku zatrudnienia dłuższego niż trzy lata. W tym przypadku kwoty także nie są niskie - szef gabinetu politycznego ministra zarabia ok. 8 tys. zł, szef gabinetu politycznego premiera - 10 tys. zł.

Podatnicy nie zapłacą natomiast za zmiany na stanowisku szefa klubu partii - z funkcji tej został odwołany niedawno Zbigniew Chlebowski. Szef klubu nie otrzymuje bowiem dodatkowego wynagrodzenia.