Mariusz Kamiński, który był gościem programu "24 godziny", mówił o aferach: stoczniowej i hazardowej, o sprawie Weroniki Marczuk-Pazury, operacji wymierzonej w Jolantę Kwaśniewską, a także o swoich relacjach z Donaldem Tuskiem.

"NIKT NIE KAZAŁ NAM PILNOWAĆ STOCZNI"

Reklama

Kamiński opowiedział o kulisach wykrycia afery stoczniowej. Stwierdził, że CBA sprawą sprzedaży zakładów w Gdyni i Szczecinie w ogóle się nie zajmowało, bo - jak przekonuje - nikt go o to nie poprosił.

"Nikt nigdy do CBA nie zwrócił się o objęcie kontrolą tego przetargu. Miałem informację, że stoczniami zajmuje się ABW" - mówił Kamiński i dodał, że koncepcja "Tarczy antykorupcyjnej", czyli monitorowania przez specsłużby prywatyzacji kluczowych polskich zakładów, była mitem. "Nie ma żadnego rządowego dokumentu na ten temat" - mówił.

Reklama

Biuro interesowało się za to inną firmą, w sprawę której zaangażowani byli m.in. pracownicy Agencji Rozwoju Przemysłu.

Według relacji byłego szefa CBA, gdy sprzedaż stoczni skończyła się - jak to ujął - kompletną klapą, zwrócił się on do swoich pracowników o przejrzenie stenogramów rozmów pracowników ARP pod kontem sprawy stoczni. "O analizę w tej sprawie poprosiłem we wrześniu" - stwierdził. Dlaczego dopiero wtedy? "Miałem poczucie, że w takiej sprawie, gdzie są obserwatorzy z Unii Europejskiej, nie może dojść do przestępstwa" - tłumaczył.

Jak mówi, okazało się, że w sprawie doszło do przestępstwa. "Przetarg został ustawiony pod jedną firmę, jest to udokumentowane. Nie ma żadnego inwestora katarskiego" - wyliczał.

Reklama

czytaj dalej



"O AFERZE HAZARDOWEJ WIEDZIAŁ TYLKO PREMIER"

Mówiąc o aferze hazardowej, Mariusz Kamiński kwestionował słowa Donalda Tuska, o którym mówił, że mija się z prawdą. Podkreślił, że to właśnie premier był "jedynym dysponentem wiedzy na temat afery hazardowej".

Zaprzeczał też, by zastawił jakąkolwiek pułapkę na premiera, a spotkanie z 14 sierpnia, kiedy powiedział Tuskowi o dziwnych sytuacjach wokół ustawy hazardowej, był wyrazem jego lojalności.

Ale to nie koniec - powtórzył sugestie, że to właśnie szef rządu był źródłem przecieku na temat działań CBA. "Na przełomie lipca i sierpnia uprzedziłem premiera, że przedstawię mu bardzo ważne pismo, które będzie dotyczyło m.in. członków rządu. Prosiłem premiera o spotkanie, pismo było do rąk własnych, prosiłem o dyskrecję" - relacjonował były szef CBA.

A co powiedział premierowi 14 sierpnia? "Powiedziałem, że mamy do czynienia z zagrożeniem, w wyniku nielegalnych działań członka rządu dojdzie do zmiany prawa, która będzie skutkować stratą dla budżetu 500 mln zł rocznie. Powiedziałem, że Kodeks karny będzie miał zastosowanie w tej sytuacji. " - twierdził. I dodał, że jest gotów do konfrontacji z premierem, który twierdzi, że nie usłyszał żadnej informacji o przestępstwie. Więcej - Kamiński miał mu powiedzieć, że sprawa jest zamknięta.

"Donald Tusk rozmija się z prawdą i będę to w stanie wykazać na komisji śledczej. Jestem gotów do konfrontacji" - deklarował Kamiński. I potem zaatakował premiera za jego spotkanie z 19 sierpnia - czyli pięć dni po otrzymaniu informacji o aferze. Wtedy Donald Tusk rozmawiał z Mirosławem Drzewieckim i Grzegorzem Schetyną. "Uważam, że spotkanie z 19 sierpnia musi być w pełni wyjaśnione" - oświadczył.

czytaj dalej



"UJAWNIŁEM AFERĘ, DOSTAŁEM ZARZUTY"

Mariusz Kamiński sugerował też, że postawienie mu zarzutów w sprawie afery gruntowej to efekt ujawnienia nieprawidłowości w przygotowaniu ustawy hazardowej i uderzenia w PO. "25 sierpnia odbyła się pięciogodzinna narada w Prokuraturze Krajowej z udziałem Edwarda Zalewskiego na temat postawienia mi zarzutów" - stwierdził.

Zdaniem byłego szefa CBA, nikt w maju nie mówił o zarzutach dla niego. "28 kwietnia byłem przesłuchiwany i prokurator powiedział mi, że nie ma zamiaru stawiać w tej sprawie zarzutów, chyba że dostanie takie polecenie na piśmie od swoich przełożonych" - relacjonował Kamiński.

"TO MARCZUK-PAZURA PROPONOWAŁA PRZESTĘPSTWO"

Weronika Marczuk-Pazura - według Kamińskiego - podobnie jak stocznie, też nie była w ogóle rozpracowywana przez CBA. Słynny agent Toemk poznał ją, gdy budował swoje kontakty. "Dochodzi czasami do sytuacji, że osoby poznane w tym innym świecie składają propozycje przestępcze. Kilka miesięcy temu pani Marczuk-Pazura zaczęła składać propozycje przestępcze" - stwierdził były szef CBA.

Zaprzeczył też, by operacja wymierzona w Jolantę Kwaśniewską była porażką. Tu słynny agent Tomek kupił dom w Kazimierzu, chcąc udowodnić, że tak naprawdę należy on do byłej prezydentowej, która wcześniej kupiła go na podstawioną osobę. Miał to być sposób na ukrycie nielegalnych dochodów.

Kamiński nie chciał zdradzić szczegółów - przyznał tylko, że była to operacja specjalna, budżet wcale nie stracił pieniędzy, a w całej sprawie będą postawione zarzuty.

"ODWOŁANO MNIE NIELEGALNIE. IDĘ DO SĄDU"

Mariusz Kamiński nie godził się z pozbawieniem go stanowiska, dlatego zamierza iść do sądu. "Będę chciał na drodze sądowej wykazać, że decyzja premiera Tuska była decyzją nielegalną" - oświadczył.

"Uważałem Tuska za premiera mojego państwa, współpracę z nim uważałem za niezbędną. Premier podkreslał na spotkaniach z kolegium ds. specsłużb, jak dobrze wspólpracuje mu się z CBA. Chwalił Biuro chyba bardziej niż inne służby" - wspominał Kamiński. "Miałem poczucie satysfakcji, że można działać ponad podziałami" - mówił o początkach współpracy z premierem.