"Istnieje pewna korelacja między krajami, w których bardzo celebruje się postać św. Mikołaja, a tymi, w których poziom otyłości u dzieci jest wysoki" - uważa Grills, który zajmuje się zdrowiem publicznym. Według niego przedwczesne jest wprawdzie twierdzenie, że taki związek przyczynowy zawsze zachodzi, choć bez wątpienia św. Mikołaj świadczy swoją osobą, że "otyłość jest oznaką dobrego humoru i jowialności".
Bardzo szkodliwy dla obwodu w pasie świętego Mikołaja jest kultywowany w niektórych krajach zwyczaj zostawiania mu brandy i ciastek. Zamiast tego Mikołaj powinien raczej poczęstować się marchewkami i selerem, które jedzą jego renifery - ocenił Grills.
W dodatku Mikołaj często jest przedstawiany z fajką, a dziecko patrząc na taką ilustrację może pomyśleć sobie, że "choć św. Mikołaj pali, to ma już z 99 lat, a jeszcze nie zmarł na raka płuc" - ostrzegł australijski badacz.
Poza tym - zwrócił uwagę - w czasie podróży saniami Mikołaj nie zapina pasa bezpieczeństwa, a nawet nie nosi kasku. Najlepiej zresztą byłoby, gdyby pojawił się nowy wizerunek św. Mikołaja: szczupłego i przemieszczającego się na rowerze w ramach treningu przed nawałem pracy 24 grudnia - uważa Nathan Grills.
W dobie grypy A/H1N1 dochodzi kolejne zagrożenie: sobowtóry Mikołaja na ulicach i w centrach handlowych na całym świecie mogą być prawdziwym źródłem infekcji.
Artykuł Grillsa publikuje czasopismo "British Medical Journal".