Na posterunek karabinierów swobodnym krokiem wszedł mężczyzna. Podszedł do dyżurnego i od razu się przyznał, że poderżnął gardło swej córce Hinie. Myślał, że nic mu się nie stanie, bo przecież bronił honoru rodziny i islamskich tradycji. Jego ukochana córka, która miało wyjść za mąż za porządnego Pakistańczyka, uciekła z domu, zatrudniła się w barze i - o zgrozo - spotykała się z Włochem.

Reklama

Dlatego wszyscy mężczyźni z klanu zebrali się w saloniku i wydali wyrok. Dość hańby! Hina musi umrzeć! Zaprosili ją do domu. Dziewczyna myślała, że rodzina jej wybaczyła, ale gdy tylko przestąpiła próg, jej ojciec i wujek związali ją, a potem na oczach wszystkich zgromadzonych kobiet poderżnęli gardło, tak by te wiedziały, co je czeka, gdy będą chciały żyć jak Włoszki.

Karabinierzy ścigają teraz wszystkich mężczyzn, którzy wydali wyrok na Hinę. Chcą ich wsadzić za morderstwo. A we Włoszech rozpętała się burza. Organizacje broniące praw człowieka i politycy zastanawiają się, co zrobić, by zintegrować imigrantów ze społeczeństwem, tak by więcej do okrutnych rytualnych morderstw nie dochodziło.