Mieli nadzieję, że pracę znajdą bez problemu. Że pracodawcy będą ich rozchwytywać. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej brutalna - pisze irlandzki tygodnik "Irish Independent on Sunday". Bo ich angielski okazał się za słaby, a do tego nie pomyśleli o wymaganym w Irlandii dokumencie FAS (irlandzkiego biura zatrudnienia), który dostaje się po przejściu szkolenia BHP. Ale, by zdobyć ten dokument, trzeba czekać nawet kilka miesięcy. A bez niego ani rusz. Nie ma mowy o znalezieniu żadnej pracy. Nawet najprostszej, najmniej wymagającej.

Według dyrektora prowadzonego przez zakon kapucynów dziennego ośrodka pomocy dla bezdomnych w Dublinie, księdza Kevina Crowleya, połowa osób odwiedzających ośrodek (380-500 dziennie), to Irlandczycy. Reszta to cudzoziemcy. A wśród nich, najliczniejsi są właśnie Polacy.

Czemu zatem nie wracają? Bo to dla nich wstyd! Wolą spać w parkach, na komisariatach policji i w noclegowniach dla bezdomnych, niż przyznać się do porażki przed najbliższymi. Wolą żyć nadzieją, że któregoś dnia los się do nich uśmiechnie.