Wskutek wybuchu paniki, do jakiego doszło w tunelu prowadzącym na teren sobotniego festiwalu muzyki techno, zginęło 19 osób.

Dotychczasowe informacje policji i władz Duisburga mówiły o 342 rannych na Paradzie Miłości. W poniedziałek zaktualizowano statystyki, uzupełniając je jednak także o tych, którzy w ciągu całego dnia potrzebowali pomocy medycznej, np. z powodu odurzenia alkoholem lub narkotykami.

W poniedziałek po południu w szpitalach przebywały jeszcze 43 osoby.

Reklama

Prokuratura w Duisburgu poinformowała, że prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego zabójstwa. "Zgłosiło się wielu świadków zdarzenia, którzy zostaną przesłuchani" - powiedział agencji dpa prokurator Rolf Haverkamp.

Reklama

Policja z Duisburga ma przekazać tymczasem swoje dochodzenie do Kolonii, by zapewnić obiektywne wyjaśnienie zajść.

Niemieckie media i komentatorzy formułują poważne zarzuty wobec organizatorów Love Parade, władz miasta, a także policji. Oceniają, że doszło do rażących zaniedbań dotyczących zabezpieczenia imprezy, podyktowanych prawdopodobnie chęcią ograniczenia kosztów.

Reklama



Internetowy portal tygodnika "Der Spiegel" napisał, że pozwolenie na organizację Love Parade przewidywało, iż na terenie starego dworca towarowego, gdzie odbyła się impreza, może przebywać jednocześnie maksymalnie 250 tysięcy osób.

Tymczasem - według niepotwierdzonych przez władze informacji - liczbę uczestników sobotniego festiwalu muzyki elektronicznej szacowano na 1,4 mln osób. Już poprzednie Parady Miłości gromadziły ponad milion ludzi, z czym musieli liczyć się również organizatorzy tegorocznej imprezy.

Burmistrz Duisburga Adolf Sauerland poinformował, że miasto planuje uroczystość żałobną poświęconą ofiarom tragedii. Według dziennika "Bild" chadecki polityk został w niedzielę zaatakowany przez osoby na miejscu tragedii. Wyzywano go od "chciwych idiotów". "Wiedziałeś, że tak będzie!", "Ustąp, ty tchórzu!" - krzyczeli ludzie, według relacji "Bilda". Ktoś rzucił w niego zwiniętą plastikową torebką. Ochroniarze polityka odprowadzili go z powrotem do samochodu.

"To byli ludzie pogrążeni w smutku, ich emocje puszczają. Rozumiem to" - skomentował Sauerland.