W internecie aż zaroiło się od wpisów przypominających przepowiednie bułgarskiej jasnowidzki i zielarki Baby Wangi. Dlaczego? Jasnowidzka przepowiadała, że globalny konflikt zacznie się 10 listopada 2010 roku. Kiedy ta data minęła i nic się nie stało pojawiła się teoria, że Baba Wanga korzystała z kalendarza juliańskiego. A to by oznaczało, że zgodnie z kalendarzem gregoriańskim ta katastroficzna data wypada dziś.

Reklama

Co przepowiedziała jasnowidzka? Według niej III wojna światowa miała rozpocząć od prowokacji, a skończyć się na apokalipsie dokonanej z pomocą broni atomowej, biologicznej i chemicznej.

Za sześć lat Europa będzie przypominać pustynię, na której przeżyją jedynie nieliczni ocaleni.

Baba Wanga (1911-1996), czyli Wangelia Pandeva Dimitrova swoją wiedzę o nadchodzących wydarzeniach miała czerpać od niewidocznych istot, których pochodzenia Bułgarka nie potrafiła wyjaśnić.

Mimo to istoty te dostarczały jej wielu nadzwyczaj użytecznych i niezwykłych informacji. Baba Wanga mogła oglądać życie poszczególnych ludzi od chwili narodzin do śmierci. Twierdziła też, że wśród ziemian już dziś żyją przybysze z innej planety – choć oficjalny kontakt zostanie nawiązany dopiero za dobre dwieście lat.

Reklama

Słuchacze przepowiedni Baby Wangi – która sama była analfabetką i przetrwanie swoich przepowiedni zawdzięcza zafascynowanym nią gościom – twierdzą, że zielarka przewidziała szereg wydarzeń: od przejęcia władzy przez Hitlera i wybuchu II wojny światowej, przez śmierć Stalina, Czarnobyl, upadek Związku Radzieckiego, prezydenturę Jelcyna po… zatonięcie okrętu Kursk. O tym ostatnim świadczyły słowa: „Kursk zostanie zalany, a cały świat będzie po nim płakał”…

Jedna z najważniejszych wizji Baby Wangi wiąże się z wybuchem III wojny światowej. Ma do niego dojść 10 listopada 2010 r. wieczorem (23 listopada wg. kalendarza gregoriańskiego).

Reklama



W krótkim czasie wszystkie niemal narody globu mają sobie skoczyć do oczu, a w ciągu roku północna półkula planety zostanie spustoszona niemal doszczętnie. „Wszędzie będą toczyć się walki. Narody zaczną się kotłować, jak w glinianym dzbanie, wielu ludzi zginie!...”

Konflikt potrwa cztery lata. Użyte w jego czasie chemikalia i promieniowanie radioaktywne zabiją większość mieszkańców północnej półkuli, ale ludzkość przetrwa. Dzięki Chinom oczywiście, które już za osiem lat będą rządzić światem. W tym samym czasie skończy się też ropa naftowa.

Kryzys energetyczny skończy się w ciągu dekady. W 2028 r. jest szansa na załogową misję na Wenus. I w samą porę – bo warunki na Ziemi będą się pogarszać, odkąd – w 2023 r. zmieni się orbita planety – tereny polarne stopnieją, oceany wyleją… Na szczęście serce świata muzułmańskiego – zacznie się odradzać. Po drodze
ludzkość poczyni wielkie odkrycia: transplantacje staną się podstawową metodą leczenia. Modyfikacji ulegnie też broń – gdy w 2066 roku oddziały USA będą atakować Rzym (kto wie, może i stolicę kalifatu…) użyją „broni klimatycznej”, schładzając po prostu atmosferę w okolicach miasta do wyjątkowo niskiego poziomu. Finalnym osiągnięciem XXI wieku będzie sztuczne słońce, które – na szczęście – oświetlać będzie ciemną stronę Ziemi.

Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że gdy w 5076 r. ludzkość odkryje granice wszechświata, nasza męka dobiegnie końca. Dwa lata później, mimo sprzeciwu prawie połowy ludzkości, podjęta zostanie misja poza granice wszechświata, ale tak czy inaczej – według Wangi – koniec świata nastąpi w 5079 roku.