Jak powiedział Klich, spotkanie z Campbellem dotyczyło sytuacji w Afganistanie i prowincji Ghazni, za którą odpowiadają Polacy, a także relacji polsko-amerykańskich, w tym między polskim kontyngentem i przydzielonym do niego amerykańskim batalionem.

"Tematem był też nieszczęsny artykuł w (tygodniku) 'Time'" - powiedział Klich. Dodał, że z satysfakcją przyjął reakcje gen. Campbella oraz naczelnego dowódcy sił NATO w Europie adm. Jamesa Stavridisa i dowódcy ISAF gen. Davida Petraeusa, którzy po publikacji z uznaniem wypowiadali się o polskich żołnierzach. "Najłatwiej prostować nieprawdziwe informacje tym, którzy najwięcej wiedzą o tym, co się dzieje w Afganistanie i prowincji Ghazni" - dodał.

Reklama

"Podkreśliłem, że to, co przeczytałem w 'Time'ie', nie odzwierciedla opinii i pozostałych dowódców o Polakach" - powiedział Campbell. Wyraził uznanie dla wszystkich państw uczestniczących w misji afgańskiej.

Dowodzący ósmą zmianą polskiego kontyngentu gen. bryg. Andrzej Reudowicz zapewnił, że przychylnie o współpracy z Polakami wypowiadają się zarówno podporządkowani mu żołnierze amerykańskiego batalionu, jak i wysocy amerykańscy dowódcy.

"Rozmawiałem z moimi amerykańskimi podwładnymi, oni również byli niezadowoleni czy wręcz oburzeni. Otrzymujemy też zupełnie inne sygnały od naszych przełożonych amerykańskich" - mówił. Dodał, że jego żołnierze "czują się urażeni".

Odnosząc się do zarzutów artykułu Reudowicz, który przejął obowiązki pod koniec października, podkreślił, że na samym początku zmiany podlegli mu żołnierze przeprowadzili operację poszukiwania uprowadzonych Afgańczyków.

Szef MON podkreślał wysoką sprawność sprzętu. "Z czterech śmigłowców transportowych trzy są w pełni sprawne, z ośmiu Mi-24 pięć jest używanych" - wyliczał. Zaznaczył, że niesprawność sprzętu wynika nie tylko z usterek, ale wiąże się też z przeglądami technicznymi.

Reklama



Przypomniał, że kontyngent dysponuje 130 wozami Rosomak - tylko w tym roku przerzucono ich 60 - do tego dochodzą użyczone przez Amerykanów Cougary i pojazdy MaxxPro o zwiększonej odporności na miny, co daje łącznie 190 silnie opancerzonych pojazdów. Dzięki nim obecna zmiana może intensywniej patrolować rejon.

"Przeciwnik został odepchnięty od naszych baz, także przez żołnierzy sił specjalnych" - dodał.

Komentując zarzut amerykańskiego pisma, że zmiany polskiego kontyngentu są zbyt krótkie, towarzyszący Klichowi dowódca operacyjny WP gen. broni Edward Gruszka przypomniał, że nie wszyscy żołnierze przebywają na misji pół roku. "Siły specjalne rotują się w trochę innym cyklu, oficerowie wywiadu i kontrwywiadu też nie rotują się z resztą kontyngentu" - powiedział. Podkreślił, że następcy tych, którzy są w Afganistanie, szkolą się z wyprzedzeniem, by płynnie przejąć obowiązki.

Zdaniem Klicha zasada półrocznych zmian sprzyja temu, by przez misję przewijało się jak najwięcej żołnierzy. "Ponieważ misja afgańska jest najlepszą szkołą walki, zależy mi, by jak najwięcej żołnierzy z jak największej liczby jednostek sprawdziło się w boju".

"Generał Campbell potwierdził informacje, które uzyskałem w Ghazni, że zmniejszyła się intensywność ataków przeciwnika, potwierdził też, że nie zmalała intensywność operacji naszego kontyngentu" - relacjonował Klich.

Gruszka podkreślał dobre relacje z Amerykanami, jakie Polacy mieli w misjach w Bośni i Hercegowinie, Iraku, a teraz w Afganistanie. "Przyjąłem artykuł w 'Time'ie' jako coś, co nie powstało w Afganistanie, między żołnierzami, którzy wspólnie wykonują zadania, odebrałem go jako podpowiedziany redaktorowi przez niedojrzałego żołnierza, który operuje gdzieś na poziomie taktycznym".

Wcześniej w bazie Ghazni Klich zapoznał się ze sprzętem, którego używa lub wkrótce będzie używać kontyngent. Obejrzał centrum operacji taktycznych, do którego trafiają obrazy z bezpilotowych samolotów rozpoznawczych i balonów obserwacyjnych. Zapoznał się też z przygotowaniami do wdrożenia zakupionych przez MON w lutym samolotów bezpilotowych średniego zasięgu Aerostar, których przekazanie opóźniło się z winy dostawcy.



Rozmawiał także z gubernatorem prowincji, która w 2013 roku ma być centrum kultury islamskiej. "Mam nadzieję, że do 2013 roku będziemy mieli zupełny spokój w całym Afganistanie" - powiedział Mohammad Musa Khan. Chwalił Ghazni jako prowincję wyjątkowo spokojną jak na warunki afgańskie. Gubernator rozmawiał z Klichem także o perspektywach pojednania i procesu pokojowego.

Przylot delegacji do Afganistanu opóźnił się o ponad dwie godziny. Powodem była najpierw pogoda i konieczność odśnieżenia i odlodzenia samolotu, a potem stwierdzona krótko po starcie usterka. Stwierdziwszy ją, kapitan zawrócił maszynę na lotnisko, gdzie podstawiono drugi z wyczarterowanych przez MON od PLL LOT embraerów 175.