We wtorek funkcjonariusze białoruskiego KGB zabrali z domu działacza ZPB i korespondenta "Gazety Wyborczej" jego komputer i DVD. Według Poczobuta wtorkowy areszt to następstwo poniedziałkowej decyzji prokuratury w Grodnie, która poinformowała, że jest on podejrzany o znieważenie prezydenta Białorusi. Powodem są jego teksty z lat 2010-11 opublikowane m.in. w "GW".

Reklama

W ocenie Borusewicza, incydent w domu Poczobuta pokazuje, że na Białorusi "nakręca się spirala represji". "Dotąd dziennikarze na Białorusi nie byli poddawani tego typu działaniom. Jestem trochę zaskoczony" - przyznał w rozmowie z PAP marszałek Senatu.

Podkreślił, że podobne działania, jakie stosuje reżim prezydenta Alaksandra Łukaszenki, miały miejsca także w Polsce pod koniec lat 80., u schyłku PRL, kiedy władzę sprawował gen. Wojciech Jaruzelski.

"W Polsce też nakładano areszt i konfiskowano tzw. narzędzia przestępstwa, np. samochód, którym wieziono ulotki. W tej chwili Białoruś jest mniej więcej na poziomie +późnego Jaruzelskiego+, jeśli chodzi o demokrację" - uważa Borusewicz.

Reklama

Jego zdaniem, choć przypadek traktowania Poczobuta należy ocenić negatywnie, to nie należy oczekiwać specjalnej interwencji polskich władz.

"Polskie władze już dostatecznie interweniują nie tylko w sprawie Poczobuta, ale w sprawie braku demokracji na Białorusi, a to jest przypadek indywidualny, który oceniamy negatywnie. Trudno interweniować w każdym przypadku indywidualnym" - zaznaczył marszałek.



Reklama

Przypomniał, że pod koniec lutego br. Sejm przyjął rezolucję potępiającą reżim Łukaszenki za represje polityczne i sfałszowanie wyborów. "Uchwała parlamentu to jest maksimum w państwie demokratycznym. Powinniśmy dokładnie śledzić wydarzenia na Białorusi, wspierać działania demokratyczne i to Polska robi" - zapewnił.

Wtorkowy areszt na mieniu Poczobuta to kolejne działania białoruskiego wymiaru sprawiedliwości i służb bezpieczeństwa wobec Polaka w ostatnich miesiącach. W styczniu zatrzymało go KGB, a w jego mieszkaniu przeprowadzono rewizję. Podczas "profilaktycznej rozmowy" w KGB został uderzony przez funkcjonariusza. Trzykrotnie był sądzony za udział w demonstracji opozycji 19 grudnia w Mińsku. Najpierw sąd nie wydał wyroku, potem orzekł karę grzywny, a po apelacji prokuratury - karę 15 dni aresztu. Poczobut argumentował, że na demonstracji był jako dziennikarz "GW". Po odbyciu kary wyszedł z aresztu 25 lutego.