Dziennik dodaje, że Dmitrij Miedwiediew i Bronisław Komorowski "także modlili się w intencji zmarłych przed rokiem przedstawicieli politycznego i wojskowego kierownictwa Polski".

Reklama

Według "Rossijskiej Gaziety", "(smoleńska) tragedia zbliżyła dwa kraje, których stosunki na przestrzeni wieków układały się dramatycznie". "Trudno jest wyjść sobie wzajemnie naprzeciw, mając za plecami tyle krzywd i stereotypów. To długa droga, która dopiero się zaczęła" - stwierdza dziennik.

"Rossijskaja Gazieta" dopiero pod koniec relacji wspomina o tym, że Miedwiediew "jednoznacznie oświadczył, że odpowiedzialność za śmierć wojskowych Polski ponoszą +ówcześni przywódcy państwa radzieckiego+".

Natomiast "Kommiersant" zaczyna swoją relację od konstatacji, że "Dmitrij Miedwiediew podczas poniedziałkowego spotkania z prezydentem Polski Bronisławem Komorowskim w Smoleńsku oznajmił, iż stanowisko Rosji, mówiące o odpowiedzialności władz radzieckich za egzekucję polskich oficerów w Katyniu w 1940 roku, pozostaje niezmienne".

Gazeta zauważa również, że "sobotnie pretensje rodzin zmarłych w (smoleńskiej) katastrofie z powodu zamiany tablicy na pomniku nie przeszły bez śladu". "Panowie Miedwiediew i Komorowski, tak jak planowano, złożyli wieńce, ale nie przed kamieniem z odrzuconą przez stronę polską tablicą, lecz przed brzozą, w której utkwił fragment samolotu Lecha Kaczyńskiego" - wyjaśnia "Kommiersant".

Dziennik zaznacza, że "prezydenci poinformowali dziennikarzy o rezultatach swoich rozmów przez łącze wideo, co sprawiło, że nie można było zadawać im pytań". "Niewykluczone, że zrobiono to po to, aby nie wracać do sobotnich wydarzeń" - wskazuje "Kommiersant".

"Choć prezydenci postanowili odgrodzić się od pytań, kropki nad i w tej sprawie jednak postawili. Dmitrij Miedwiediew dał do zrozumienia, że brak na tablicy słów o ludobójstwie nie oznacza negowania mordu na polskich wojskowych" - pisze gazeta.

Reklama

"Kommiersant" dodaje, że z kolei Komorowski "dał do zrozumienia, że liczy na całkowitą jasność w sprawie Katynia, na rehabilitację ofiar i pełne otwarcie archiwów".



"Moskowskije Nowosti" podkreślają natomiast, że "historia z zamianą tablicy na miejscu śmierci Lecha Kaczyńskiego nie zdołała zepsuć rozmów Dmitrija Miedwiediewa i Bronisława Komorowskiego".

"W przeddzień w prasie pojawiły się informacje, iż polski prezydent może w ogóle odwołać wizytę w Rosji. Jednak zamiast wymieniać się zarzutami prezydenci ogłosili, że +reset+ w stosunkach Moskwy i Warszawy trwa nadal" - wskazuje ten nowy dziennik powstały na bazie gazety "Wriemia Nowostiej".

Z kolei "Izwiestija" eksponują, że "w sprawie Katynia prezydenci Rosji i Polski byli zgodni co do najważniejszego - że tę stronicę należy zamknąć". Dziennik zwraca też uwagę, że "Miedwiediew i Komorowski odwiedzili tak rosyjską, jak i polską część zespołu memorialnego, podkreślając w ten sposób wspólność tragedii".

"Izwiestija" zaznaczają, że "pamięć ofiar Katynia prezydenci Rosji i Polski wspólnie uczcili po raz pierwszy w historii dwóch krajów".

Gazeta zauważa także, iż "na Smoleńszczyźnie jest taki omen: za każdym razem, gdy przyjeżdżają Polacy, pogoda się gwałtownie załamuje". "W rocznicę tragedii - 10 kwietnia - miasto spowiła gęsta mgła. W poniedziałek się rozproszyła. Jednak zarówno oficjalne osobistości Polski, jak i rodziny ofiar katastrofy samolotu rządowego Tu-154 z Lechem Kaczyńskim, przyjechały pociągami i autokarami" - piszą "Izwiestija".

"Na lotnisku wojskowym Siewiernyj w poniedziałek wylądowała tylko rosyjska delegacja z prezydentem na czele" - dodaje dziennik.

Również "Niezawisimaja Gazieta" odnotowuje, że "Komorowski, w odróżnieniu od swojego poprzednika, przyjechał na miejsce spotkania samochodem". "Jego wizyta doszła do skutku, nie bacząc na skandal z tablicą upamiętniającą ofiary katastrofy" - podkreśla dziennik. W jego ocenie, "wizyta upłynęła w przyjaznej atmosferze".



Także wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec" informuje, że prezydent Polski przybył do Smoleńska samochodem, a Miedwiediew - samolotem. Gazeta zaznacza wszelako, że "w scenariuszu wizyty rosyjskiego prezydenta lotu też nie było - Miedwiediew miał przyjechać pociągiem, jednak niemal w ostatniej chwili wsiadł do samolotu".

"Moskowskij Komsomolec" przypomina, że "również rok temu, gdy chowano Kaczyńskiego, Miedwiediew, w odróżnieniu od szeregu zachodnich przywódców, nie przestraszył się pyłu wulkanicznego i poleciał na uroczystości żałobne".

"A Władimir Putin ryzykować nie lubi. Kilka dni temu pogoda powstrzymała go przed wyjazdem do miasta Gagarin, znajdującego się w tymże obwodzie smoleńskim" - dodaje dziennik.

Natomiast "Wiedomosti" podają, że "zdaniem Dmitrija Miedwiediewa, w ciągu roku, który upłynął od katastrofy smoleńskiej, stosunki Rosji i Polski zmieniły się na lepsze". "Wszelako strona polska uważa, że nierozwiązanych problemów jest wciąż wiele" - przekazuje dziennik.