Były prezydent, który od czwartku jest w tym kraju, by wspierać zachodzące tam demokratyczne przemiany, na spotkaniu zorganizowanym przez Arabską Ligę Praw Człowieka mówił o konieczności włączania przedstawicieli pracowników w struktury przygotowujące reformy. Przypominał, że do polskiej walki przeciwko komunizmowi włączyli się związkowcy, a nawet cały naród. Mówiąc, że nasza opozycja demokratyczna ponosiła również klęski, ocenił, że dopiero po zbudowaniu Solidarności na bazie robotniczej i związkowej udało się przezwyciężyć monopol partii.

Reklama

"Później trzeba było rozwiązywać problemy; będziemy to robić jeszcze długo" - skonstatował. Wałęsa radził Tunezyjczykom, żeby prowadzili wiele dyskusji, również z przeciwnikami, tak by wspólnie wskazać elementy systemu, które muszą być naprawione. Za pierwsze zadanie uznał przygotowanie ordynacji wyborczej. Zastrzegł jednak, że do prac nad nią powinno być włączonych jak najwięcej organizacji.

Przestrzegał również, by związkowcy nie nadużywali narzędzia strajku, ponieważ powinien on być "ostatnim nabojem w walce". "Trzeba mieć tę broń, ale nie można jej nadużywać" - podkreślił. Przedstawiciele tunezyjskich związków zawodowych jeszcze przed przyjazdem Wałęsy do Tunezji sygnalizowali, że nie chcą się z nim spotykać. Były prezydent mówił dziennikarzom, że uważają go za manipulatora, jednak on postara się ich przekonać, że jest inaczej.

Będzie miał ku temu okazję w czasie zaplanowanej na piątkowy wieczór debaty telewizyjnej z przedstawicielami organizacji pracowniczych."Związkowcy trzymają się trochę z boku. Uważają, że ludzie tacy jak ja manipulują, a problem polega na tym, że my, którzy weszliśmy na drogę polityczną mamy trochę inne informacje, takie, których oni nie mają, i im się wydaje, że to jest manipulacja, co jest błędem. Trzeba zrobić wszystko, żeby zaciągnąć związkowców tam, gdzie zapadają decyzje" - mówił dziennikarzom Wałęsa.

Szef Fundacji Batorego prof. Aleksander Smolar, który jest wraz z polskim noblistą w Tunezji oceniał w rozmowie z PAP, że niechętna wobec Wałęsy postawa może wynikać z tego, iż tunezyjskie związki nie chcą podejmować się takiej roli, jaką wzięła na siebie Solidarność podczas przemian w Polsce.

Według niego nie jest natomiast pewne, czy same związki są zainteresowane uczestnictwem w przygotowywaniu tunezyjskich reform, bo "zamydla to ostrość konfliktu klasowego". "Mogą być związki zawodowe, które będą niechętnie patrzyły na jakąkolwiek współpracę międzyklasową, bo to może osłabiać ich siłę w walce o płacę, o lepszy los robotników" - mówił profesor.

"To, co mówił Lech Wałęsa jest rozsądne i myślę, że w jego przypadku to była odpowiedź na te problemy ze związkowcami, które on tu dostrzega. Czy oni z tego skorzystają, to jest już inna sprawa" - podkreślił. Smolar wątpi, by włączenie związkowców w przygotowywanie zmian mogło być panaceum na protesty, które mają miejsce w Tunezji. Przyznał jednak, że wciąganie ich w konsultacje stwarza kanał, który jest bardziej cywilizowany niż protesty uliczne. "To może być substytutem manifestacji" - stwierdził.

Reklama

Wśród części elit i społeczeństwa tunezyjskiego panuje przekonanie, że powinno się zaprzestać strajkowania i wziąć się do pracy, żeby kraj, którego sytuacja ekonomiczna nie jest najlepsza nie pogrążył się w chaosie. Jako przykład niewłaściwej postawy m.in. związków podawany jest fakt, że od wybuchu rewolucji było ponad 100 dni blokad dróg.

W przeciwieństwie do czwartkowego Forum Realites konferencja z udziałem Wałęsy, zorganizowana przez Arabską Ligę Praw Człowieka, nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem. Nawet połowa krzeseł na sali w jednym z hoteli w Tunisie nie została zajęta. "Zabiegajmy o takie spotkania, a jak mamy takie duże sale, to postarajmy się je wypełnić słuchającymi - mówił były prezydent nawiązując do tego faktu.

Po południu Wałęsa spotkał się z działaczami opozycji, przedstawicielami organizacji praw człowieka i partii politycznych. Przekonywał ich, żeby nie wykluczali nikogo z procesu demokratycznego tylko dlatego, że ktoś działał w poprzednim reżimie. Według niego o zakazie startu w wyborach powinien decydować jedynie sąd, jeśli ktoś popełnił przestępstwo.

Sekretarz generalny Demokratycznej Partii Rozwoju Ahmed Najib Chebbi mówił polskim dziennikarzom, że Wałęsa i Solidarność to symbole i inspiracja dla wszystkich demokratów. "Jego obecność tutaj w Tunezji jest bardzo silnym sygnałem dla nas Tunezyjczyków. Polska o 20 lat wyprzedziła naszą rewolucję, ale myślę, że jest bardzo dużo takich rzeczy, z których możemy skorzystać" - podkreślał.

W skład delegacji, która jest w Tunezji, poza Wałęsą i Smolarem, weszli: wiceszef MSZ Krzysztof Stanowski, były szef Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień, były działacz podziemnej Solidarności Zbigniew Janas, Dyrektor Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych Marcin Zaborowski i europoseł Paweł Kowal.