50-letni Australijczyk podejrzewany o przyczepienie atrapy ładunku wybuchowego do ciała 18-letniej mieszkanki Sydney na początku sierpnia został zatrzymany we wtorek w stanie Kentucky w USA - poinformowało FBI.

"Do zidentyfikowania podejrzanego doprowadził nas łańcuch poszlak" - poinformował przedstawiciel australijskiej policji z Nowej Południowej Walii, Luke Moore. Australijska policja współpracowała z amerykańskimi służbami przy zatrzymaniu. Procedura ekstradycyjna ma się rozpocząć zaraz po przedstawieniu zatrzymanemu zarzutów w amerykańskim sądzie. Może potrwać do dwóch miesięcy.

Reklama

Podejrzany Paul "Doug" Peters został zaskoczony przez antyterrorystów z FBI w mieszkaniu swej byłej żony w La Grange, ok. 50 km na północny wschód od Louisville, w stanie Kentucky.

3 lipca br. mężczyzna w kominiarce włamał się do domu, w którym mieszka rodzina Pulverów na przedmieściach Sydney, w jednej z najbogatszych dzielnic miasta. Następnie przyczepił do szyi 18-letniej Madeleine Pulver urządzenie, informując, że jest to bomba. Powiedział, że ładunek może być zdetonowany zdalnie i twierdził, że do urządzenia przymocowany jest mikrofon. Gdy sprawca uciekł, dziewczyna, której ojciec jest wpływowym biznesmenem, wezwała policję.

Dwaj saperzy przez 10 godzin rozpracowywali urządzenie, podczas gdy para psychologów rozmawiała z Madeleine i pomagała jej zachować spokój. Po analizie urządzenia okazało się, że ładunek nie był bombą, lecz jedynie atrapą. Petersowi zostaną w Australii postawione zarzuty porwania, włamania i nielegalnego wtargnięcia do mieszkania - wyjaśnił Luke Moore.

Paul "Doug" Peters jest australijskim biznesmenem, absolwentem ekonomii i prawa na Uniwersytecie w Sydney. Ma trójkę dzieci. Mieszkał zarówno w Australii jak i w USA. Do Sydney przybył na kilka tygodni przed incydentem, a do Kentucky poleciał pięć dni później - informuje dziennik "The Australian". Policja w Sydney twierdzi, że "istnieją pewne relacje między Petersem a rodziną Pulverów, ale nie są one bezpośrednie".