Polityk uważa, że Paryż i Berlin powinny wysłuchać opinii Warszawy na temat walki z kryzysem zadłużenia w strefie euro.

Były szef niemieckiej dyplomacji pisze, że polskie wybory były "pod każdym względem godne uwagi", a ponowne zwycięstwo PO to "wielki osobisty i polityczny sukces premiera (Donalda) Tuska". "Poparcie dla Tuska oznacza również poparcie dla jego proeuropejskiego kursu. Odrzucono te siły, które wierzyły, że pozyskają głosy dzięki eurosceptycyzmowi. To sygnał, który wychodzi poza Polskę. Antyniemiecka kampania przywódcy opozycji (Jarosława) Kaczyńskiego ostatecznie mu nie pomogła, lecz zaszkodziła" - napisał Genscher.

Reklama

Dodał, że wynik polskich wyborów wzmacnia proeuropejskie siły w UE i ma pozytywne znaczenie dla polityki europejskiej Niemiec. "Po wyborach parlamentarnych Polska stała się jeszcze silniejszym filarem Unii Europejskiej. To oznacza wzmocnienie UE. Wybory były też jednak wskazówką dla rządów w Paryżu i Berlinie. Potwierdzono bowiem znaczenie Trójkąta Weimarskiego, który składa się z Francji, Niemiec i Polski, a który długo spychany był na dalszy plan. Dlatego naradzając się nad walką z kryzysem zadłużenia Paryż i Berlin powinny słuchać także zdania Polski" - ocenił Genscher.

Zauważył, że Polska, największy nowy kraj członkowski UE wywodzący się z dawnej strefy sowieckiego panowania, ma do odegrania ważną rolę w dyskusji o walce z kryzysem w eurolandzie, bo jej postawa może też wpłynąć na inne kraje regionu. "Biorąc pod uwagę tendencje, które obserwujemy obecnie na przykład na Słowacji, jest to sprawa nie tylko ważna, ale nagląca" - uważa były szef niemieckiej dyplomacji.

"W pierwszych dziesięcioleciach istnienia Wspólnoty Europejskiej mówiono o motorze francusko-niemieckim. Teraz należy dodać do niego polski motor. Nie chodzi o to, by te trzy kraje rościły sobie prawo narzucania swego zdania innym, ale rozumiały swoją rolę jako siła napędowa europejskiej dynamiki" - ocenił Genscher.