Według agencji AP w poniedziałek zginęło łącznie 18 osób, a według agencji EFE - 16. Z kolei agencja AFP podała, że nocy z niedzieli na poniedziałek w Jemenie poniosło śmierć osiem osób.
Z rana w poniedziałek siły lojalne wobec prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Salaha zabiły w Sanie ośmiu zwolenników przywódcy plemiennego, który przeszedł w marcu na stronę opozycji.
W Sanie podczas starć zabito też czterech cywili, a trzy osoby zginęły w centrum miasta podczas wybuchu pocisków moździerzowych, które trafiły w obóz protestujących tam ludzi.
W nocy z niedzieli na poniedziałek w Sanie wybuchły gwałtowne starcia między siłami Salaha a bojownikami, którzy domagają się ustąpienia prezydenta. Doszło do nich w centrum, gdzie protestujący okupują plac Zmiany, i na północy miasta, w dzielnicy Al-Hasaba, gdzie przebywają zwolennicy szejka Sadika al-Ahmara, stojącego na czele najsilniejszej w Jemenie konfederacji plemiennej Haszidów. Al-Hasaba była cały poniedziałek sceną zaciętych starć między zwolennikami al-Ahmara i Salaha.
W Taizz, 270 km na południowy zachód od Sany, zginęła w niedzielę zastrzelona przez policję uczestniczka manifestacji. W poniedziałek przeciwko jej śmierci protestowało tam tysiące kobiet - podała agencja AFP.
Według agencji AP w Taizz podczas poniedziałkowego protestu prorządowe siły strzelały do protestujących i zabiły jednego mężczyznę.
Pomimo trwających od miesięcy protestów i międzynarodowych nacisków rządzący od 33 lat prezydent Salah, oskarżany o korupcję i nepotyzm, odmawia ustąpienia ze stanowiska i odrzuca plan pokojowego przekazania władzy, opracowany przez monarchie znad Zatoki Perskiej.