Według tego źródła, w zsynchronizowanych atakach przeprowadzonych we wtorek wieczorem przez separatystów z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) brało udział co najmniej 100 kurdyjskich rebeliantów. Ataki zostały przeprowadzone w miejscowościach Cukurca i Yuksekova w tureckiej prowincji Hakkari.
Prezydent Turcja Abdullah Gul ostrzegł, że zemsta za akcje separatystów będzie "bardzo surowa". "Nikt nie powinien o tym zapominać; ci, którzy powodują nasze cierpienie, będą cierpieć o wiele bardziej. Ci, którzy sądzą, że osłabią nasz kraj tymi atakami, przekonają się, że zemsta będzie bardzo surowa i zostaną jej poddani wiele razy" - mówił Gul dziennikarzom w Stambule.
W środę tureccy żołnierze przekroczyli w dwóch miejscach granicę z Irakiem w poszukiwaniu kurdyjskich separatystów. Tureckie władze oficjalnie nie potwierdziły do tej pory doniesień o rozpoczęciu tej operacji, jednak dowódca sił zbrojnych, a także szefowie MSW i resortu obrony udali się na pogranicze turecko-irackie - podała agencja Associated Press. W związku z atakami premier Turcji Recep Tayyip Erdogan odwołał wizytę w Kazachstanie, a minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu - w Serbii.
Według agencji AFP, operację w Iraku prowadzą komandosi w sile batalionu, którego liczebność w Turcji wynosi zwykle między 600 a 1000 ludzi. Turecka telewizja NTV poinformowała, że tureccy żołnierze wkroczyli na terytorium Iraku na głębokość około 4 kilometrów. Trwa artyleryjski ostrzał kurdyjskich baz wzdłuż granicy.
Po raz ostatni Turcja przeprowadziła dużą operację lądową w Iraku w 2008 roku. Według obserwatorów wtorkowe ataki to drugie pod względem liczby ofiar od czasu rozpoczęcia przez PKK w 1984 roku walki o secesję terenów zamieszkanych przez Kurdów w Turcji. W 1993 roku rebelianci zabili 33 nieuzbrojonych żołnierzy. PKK nasiliła od lata swe ataki, na co Turcja zagroziła działaniami wojskowymi przeciwko bazom tej organizacji w irackim Kurdystanie.