Chodzi o Mahmuda al-Hadża Hamada, głównego kontrolera finansowego odpowiedzialnego za ministerstwo obrony i kancelarię syryjskiego premiera.
W rozmowach z telewizjami arabskimi Hamad obarczył reżim winą za śmierć tysięcy demonstrantów. Odpowiedzialność za akty przemocy wobec protestujących ponoszą siły bezpieczeństwa, a szczególnie służby specjalne - powiedział.
Hamad zaznaczył, że członkowie rządu nie mają nic wspólnego z brutalnym tłumieniem protestów. Są jeńcami, których na krok nie odstępują siły bezpieczeństwa - powiedział. Dodał, że wielu ministrów i oficerów armii nie zbuntowało się dotąd jedynie z obawy o życie bliskich.
Niezależni obserwatorzy, na których powołuje się agencja, opisują nastroje w kręgach rządowych jako pełne podejrzliwości. Wielu funkcjonariuszy reżimu uważa strategię prezydenta Baszara el-Asada, która polega na zwalczaniu protestujących przemocą, za błędną i pozbawioną perspektyw, nie dzielą się jednak tymi obawami z kolegami, bo podejrzewają ich o współpracę z tajnymi służbami - pisze niemiecka agencja dpa.
Według szacunków ONZ, protesty przeciwko Asadowi w Syrii od marca kosztowały życie ponad 5 tys. ludzi.