Do starć doszło na ulicy między ambasadą USA a placem Tahrir, na którym rozpoczęły się protesty, prowadzące do obalenia w lutym 2011 roku autorytarnego prezydenta Hosniego Mubaraka.
Na placu Tahrir zaczęły się we wtorek zbierać setki ludzi, skandując hasła przeciwko dekretom Mursiego i przeciwko Bractwu Muzułmańskiemu. Na jednym z transparentów umieszczono napis Bractwo ukradło kraj.
Przeciwnicy Mursiego zamierzają zorganizować we wtorek marsze z różnych miejsc Kairu na plac Tahrir. Associated Press pisze, że będzie to ważnym sprawdzianem, czy opozycja jest zdolna zmobilizować sympatyków i opinię publiczną przeciwko dekretom, przyznającym Mursiemu nieomal dyktatorską władzę.
Mursi, który urząd prezydenta objął w czerwcu, twierdzi, że jego dekrety są niezbędne, by chronić "rewolucję" i demokratyczną transformację kraju.
Zwolennicy Mursiego odwołali zaplanowany na wtorek wielki wiec, wskazując na potrzebę rozładowania napięć.
Policja poinformowała we wtorek, że podczas trwających od tygodnia starć oponentów Mursiego z policją w Kairze zatrzymano 348 osób, z których 109 aresztowano. Demonstranci zniszczyli 22 pojazdy policyjne. 216 funkcjonariuszy odniosło obrażenia.
Mursi powiedział w poniedziałek sędziom z Najwyższej Rady Prawnej, że nie zmieni swych dekretów, które zwiększają jego uprawnienia. Obserwatorzy wskazują, że uprawnienia te stawiają prezydenta i zespół pracujący nad literą nowej konstytucji ponad egipskim sądownictwem. Najwyższa Rada Prawna uznała dekret Mursiego za zamach na niezawisłość sądownictwa.
Setki prawników zebrały się we wtorek przed siedzibą ich związku w centrum Kairu, przygotowując się do marszu na plac Tahrir. Odejdź, odejdź - skandowali, zwracając się do Mursiego.