Wyjście na wolność Tomasza Dziemianczuka opóźniło się. Decyzja o zwolnieniu, którą kurier dostarczył do aresztu śledczego w Sankt Petersburgu, zawierała błędy. Sąd już we wtorek orzekł, że Dziemianczuk może opuścić areszt po wpłaceniu kaucji w wysokości 2 milionów rubli. Aż do środowego popołudnia nie wiadomo było, jaki jest właściwy numer rachunku bankowego, ponieważ Komitet Śledczy nie chciał przyjmować pieniędzy na swoje konto.
Wreszcie petersburski sąd zgodził się, aby wpłaty dokonano na jego konto. Dziś od rana w sądzie przedstawiciele konsulatu RP w Petersburgu i adwokat zabiegali o wydanie pisemnej decyzji o zwolnieniu z aresztu. Gdy już taki dokument został napisany i podpisany, wręczono go kurierowi, który udał się do aresztu. Tam jednak okazało się, że pismo jest nieważne. Dokument musiał zostać napisany raz jeszcze.
Działacz Greenpeace z Gdańska został zatrzymany we wrześniu przez rosyjską straż przybrzeżną na Morzu Barentsa. On i 29 innych osób płynących statkiem Arctic Sunrise zorganizowali akcję protestacyjną przeciwko wydobywaniu ropy w Arktyce.
Początkowo rosyjskie służby śledcze uznały ich za piratów, a kilka tygodni później - za chuliganów. W trakcie rozprawy Polak zapewniał rosyjski sąd, że jego udział w akcji protestacyjnej na Morzu Barentsa nie był wymierzony w Rosję.
Ponieważ nasz rodak nie ma rosyjskiej wizy, prosto z aresztu został przewieziony do polskiego konsulatu w Petersburgu, gdzie będzie pod opieką polskich dyplomatów. Do kraju wróci zapewne dopiero po zakończeniu śledztwa i ewentualnym procesie.
Komentarze (10)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeW przypadku akcji na gmachu MG należy wnioskować, że za kilkaset tysięcy złotych (takie kwoty wchodzą do gry!) lewej kasy „aktywiści” Greenpeace wykorzystali dni Szczytu Klimatycznego do walki z przemysłem węglowym.
A leży to w interesie producentów, handlarzy i instalatorów turbin wiatrowych oraz paneli słonecznych… dla których wydanie takich pieniędzy i przekupienie skorumpowanych do cna „działaczy” z przywództwa polskiego Greenpeace to żaden problem.
Nie mówiąc już o międzynarodowej (o światowym zasięgu) mafii naukowców, inżynierów, korporacji, budowniczych, serwisantów elektrowni atomowych.
Z przebiegu samej akcji można domniemywać, że pomagali jej z ukrycia jacyś urzędnicy ministerstwa, a nawet polityczni działacze, którym odpalono wcześniej sowite łapówy.
No i nie dziw się Zgredek: ci z Konsulatu w Petersburgu wiedzą co robią!
Ich (oraz ich szefów) starania o uwolnienie tego „aktywisty” Greenpeace zostaną niebawem sowicie wynagrodzone poprzez zasilenie prywatnych, zagranicznych kont bankowych…
Za to wszystko płacą polscy szaraczkowie, zwykli Kowalscy.
I tak jest od ponad 24 lat!
A kaucję wpłacił konsulat RP - czyli my wszyscy zapłaciliśmy za działanie Tomasza Dziemianczuka i na nasz koszt będzie sobie siedział w naszym konsulacie w Petersburgu. Wikt, mieszkanie i opierunek na nasz koszt. Gród Piotrowy piękny fajna wycieczka. A w kraju uchodzi za nękanego przez Rosjan - czysty bohater. W kościele za jego zdrowie i dobrobyt jeszcze się nie modlili, a może modlili i już zbiórkę na kaucję paru proboszczów zrobiło?