Operacja wojskowa na Morzu Śródziemnym ma zahamować falę nielegalnej imigracji z Libii, skąd przerzucani są do Europy uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wschodu. Jej ciężar ma spoczywać głównie na Włoszech, Francji i Wielkiej Brytanii.

Reklama

Polska podobno zadeklarowała wysłanie samolotu rozpoznawczego, trwają także rozmowy na temat wysłania okrętu. Wojskowa operacja ma być wymierzona w przemytników, ale na użycie siły i niszczenie łodzi potrzebna będzie rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ. A Rosja, która zasiada w niej na stałe, już stawia warunki.

Zatrzymywanie przemytników i zajmowanie ich statków to jedno, ale niszczenie to już za dużo - mówił niedawno ambasador Rosji przy Unii Władimir Czyżow i dodał, że to sprzeczne z prawem międzynarodowym.

Jeśli nie będzie zgody na użycie siły, wtedy Unia Europejska jest gotowa rozpocząć operację w ograniczonej formie - na wodach międzynarodowych, z pominięciem wód terytorialnych Libii i wybrzeża libijskiego. Unia liczy na przyjęcie rezolucji ONZ w piątek. Wtedy w poniedziałek mogłaby zapaść decyzja o utworzeniu misji, a europejscy przywódcy na czerwcowym szczycie zdecydowaliby o jej rozpoczęciu.

ZOBACZ TEŻ: Syryjscy chrześcijanie chcą uciec przed wojną do Polski>>>