Guy Verhofstadt, który jest przewodniczącym europarlamentarnej frakcji liberałów, na początku odwołał się do słów samego Alexisa Tsiprasa. - Powiedział pan, że "Grecy podjęli ogromne wysiłki". I to jest prawda. Ale problem leży gdzie indziej. Chodzi o to, że grecka klasa polityczna nie podjęła wystarczających wysiłków - punktował polityk. Dodał, że jest zły, ponieważ słyszał od greckiego premiera o reformach, ale nigdy nie widział żadnych konkretów.
Wykrzykiwał, że największe koszty grexitu, czyli wyjścia Grecji ze strefy euro i powrót do waluty narodowej, zapłacą greccy obywatele. - Jeśli chcemy tego uniknąć, jest tylko jedno rozwiązanie, i pan o nim wie. W ciągu 48 godzin musi pan pokazać plan reform, konkretny plan - podkreślał szef liberałów. Wyliczał, że potrzebna jest dokładna "mapa drogowa" i kalendarz wprowadzania zmian.
Verhofstadt wytknął Tsiprasowi, że kilka tygodni temu w ministerstwie edukacji zatrudniono 13 nowych dyrektorów, z czego 12 z partii Tsiprasa, Syrizy. - Pan korzysta z tego systemu, wpadł pan w tę samą pułapkę co Paso, która także miała reformować Grecję, a korzystała z systemu dla własnych potrzeb - punktował Belg. Wskazywał również inne potrzebne reformy, jak odchudzenie sektora publicznego - wiem, że to może być trudne dla polityka lewicowego, ale to trzeba zrobić - i przekształcenie publicznych banków w sektor prywatny. Postulował również skasowanie przywilejów żołnierzy, właścicieli statków i Kościoła prawosławnego.
Dodał, że Tsipras ma największy mandat społeczny, by takie reformy przeprowadzić, bo nie dość że wygrał wybory, to wygrał również referendum. I to daje mu szansę, by zapisać się w historii Grecji.
Alexis Tsipras słuchał wystąpienia Guya Verhofstadta z nieco zmieszaną miną. Tymczasem żywiołowe wypowiedzi polityka wzbudziły entuzjazm jego kolegów.