Tego dnia Wład zerwał plakat razem z kolegami, ale od widniejącego na nim kandydata to on oberwał najbardziej.
- Złapał mnie za kołnierz i zaczął dusić, a potem rzucił na ziemię. Później zaciągnął nas do słupa i kazał oddać komórki. Zagroził, że wszystkie zęby wybije - opowiada Wład.
Jego koledze Jarkowi udało się zadzwonić na policję. Zanim funkcjonariusze przybyli na miejsce, dusicielowi udało się uciec.
Jeśli wina podejrzanego zostanie potwierdzona, grozi mu do 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wezwanie na przesłuchanie Dmitriw jednak zignorował. Reporterzy ukraińskiej telewizji News Channel 24 postanowili skontaktować się z nim.
- Jestem w Karpatach - powiedział chwilę po odebraniu telefonu.
- Chciałabym zapytać pana w sprawie chłopca, syna Marii Chudik - powiedziała reporter.
- Nie wiem o czym mowa. Halo, halo! Coś trzęsie. Halo! - przerwał rozmowę Dmitriw.