W Wenezueli wielka zmiana. We wczorajszych wyborach parlamentarnych rządzący tym krajem od 17 lat lewicowi populiści ponieśli sromotną porażkę. Niewykluczone, że opozycyjna koalicja otrzyma nawet ponad dwie trzecie miejsc w tamtejszym parlamencie. Choć w Caracas jest już bliżej świtu niż północy, na ulicach wciąż trwa świętowanie wyborczego sukcesu opozycji. I co najbardziej zaskakujące najliczniej swą radość okazują mieszkańcy dzielnic biedy, które do tej pory były uważane za bastiony rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli.
I choć ostateczne wyniki poznamy dopiero za kilkanaście godzin, to wszystko wskazuje na to, że na opozycję zagłosowało aż 2 miliony osób więcej niż na kandydatów aktualnego reżimu. Z takim poparciem opozycja będzie mogła nawet próbować odwołać w przyszłym roku aktualnego prezydenta. Zwycięzcy obiecują, że zajmą się wszystkimi problemami kraju. A jest ich wiele - od najwyższej na świecie inflacji, przez gigantyczną korupcję, po powiązania aktualnych rządzących z narkobiznesem