Zdaniem policji eksplozja nie była zamachem terrorystycznym, lecz zabójstwem. Kierowca zmarł na miejscu w wyniku odniesionych ran. Oprócz niego nikt inny nie odniósł obrażeń.
43-letni mężczyzna pochodzący spoza Niemiec znany był policji ze względu na przestępstwa związane z narkotykami oraz stosowanie przemocy. Samochód marki Passat zarejestrowane jest na nazwisko kobiety o turecko brzmiącym nazwisko - napisał "Bild".
W związku z podejrzeniem, że w samochodzie mogą znajdować się dalsze ładunki, policja przeszukała pojazd. - Nasi specjaliści od rozbrajania ładunków zakończyli pracę, samochód nie stanowi zagrożenia - podała policja na Twitterze. Wcześniej policjanci apelowali do mieszkańców okolicznych domów, by pozamykali okna i nie opuszczali swoich mieszkań.
Jak podała policja, samochód jechał około godz. 8 Bismarckstrasse w dzielnicy Charlottenburg w kierunku śródmieścia. Świadkowie usłyszeli głośny huk. Świadkowie zdarzenia mówili, że wybuch był bardzo mocny. Ich zdaniem chodnik "wibrował". Po eksplozji pojazd przekoziołkował i uderzył w samochód zaparkowany na poboczu.
Miejsce zajścia zostało zamknięte dla ruchu. Pracę podjęła komisja śledcza.
Jak podała agencja dpa, na miejscu zdarzenia przebywał prokurator specjalizujący się w postępowaniach przeciwko gangom motocyklowym. Nie wiadomo, czy jego obecność związana była z rodzajem sprawy.