Podczas konferencji prasowej Barack Obama powiedział, że jedną z najważniejszych misji jaką ma do wykonania podczas tej podróży, jest przekazać europejskim liderom, że Donald Trump jest przywiązany do NATO i sojuszu transatlantyckiego.
"Nie będzie osłabienia" w zaangażowaniu Ameryki, "by utrzymać silny i solidny sojusz Północnoatlantycki" - podkreślił Obama. Ten sojusz - dodał - jest nie tylko dobry dla Europy, ale także dla USA i świata.
Podczas kampanii prezydenckiej Trump zakwestionował NATO i zaangażowanie USA na rzecz bezpieczeństwa sojuszników, mówiąc, że członkowie NATO powinni wydawać znacznie więcej na własną obronę. Zapytany, co USA zrobiłyby gdyby jeden z krajów bałtyckich został zaatakowany przez Rosję, Trump odpowiedział, że najpierw sprawdziłby wkład tego kraju w sojusz, a dopiero potem zdecydował, czy NATO powinno obronić swego członka.
Poniedziałkowa konferencja prasowa była pierwszą konferencją Obamy od czasu wyborów prezydenckich, w których niespodziewanie wygrał kontrowersyjny, nowojorski biznesmen bez doświadczenia politycznego Donald Trump. Obama, który od miesięcy przekonywał Amerykanów, że Trump nie ma ani odpowiednich kwalifikacji, ani wiedzy, ani temperamentu do pełnienia najwyższego urzędu w kraju, teraz oszczędza mu krytyki. Stara się wręcz uspokoić Amerykanów zaniepokojonych perspektywą prezydentury Trumpa, mówiąc, że prezydent-elekt, z którym spotkał się w czwartek, zrobił na nim wrażenie osoby bardziej "pragmatycznej" niż "ideologicznej".
Ten urząd ma moc przebudzenia. Prowadzenie kampanii to coś zupełnie innego niż rządzenie i myślę, że on (Trump) to rozumie - powiedział Obama.
Ale czy ja mam obawy? - powtórzył zadane mu pytanie. - Oczywiście. On i ja różnimy się wielu sprawach - dodał. Przyznał też, że są pewne cechy temperamentu Trumpa, które nie pomogą mu rządzić, "chyba, że je rozpozna i poprawi".
Podkreślił, że nowy prezydent powinien starać się dotrzeć do tych wyborców, którzy na niego nie głosowali. - To ważne, by wysłać sygnał jedności - powiedział, dodając, że zwłaszcza mniejszości oraz kobiety były szczególnie zaniepokojone tonem obranym przez Trumpa podczas kampanii.