Premier Sorin Grindeanu zarządził jednocześnie opublikowanie protokołów, które zdaniem agencji dpa mają najwyraźniej skompromitować poprzedni rząd.

Reklama

Wydane we wtorek w trybie pilnym rozporządzenie uważa się za najpoważniejszy krok wstecz na drodze reform, jakie podjęła Rumunia po wejściu do Unii Europejskiej w 2007 roku. Wywołało ono masowe demonstracje uliczne w rumuńskich miastach i spotkało się z ostrą krytyką na arenie międzynarodowej. Rozporządzenie wprowadza zasadę, że przestępstwo urzędnicze ścigane jest z urzędu w trybie postępowania karnego tylko wówczas, gdy przyniosło skarbowi państwa uszczerbek w wysokości co najmniej 200 tys. lejów (190 tys. złotych).

Poprawiłoby to sytuację szefa rządzącej postkomunistycznej Partii Socjaldemokratycznej (PSD) Liviu Dragnei, który odpowiada obecnie przed sądem za wynagradzanie z funduszy publicznych dwóch osób pracujących w latach 2006-2013 dla kierownictwa jego partii, na czym skarb państwa stracił 108 tys. lejów (103 tys. złotych). Gdyby kontrowersyjne rozporządzenie weszło w życie, oskarżenie to stałoby się bezprzedmiotowe, a podobną jak Dragnea korzyść odniosłoby także wielu innych działaczy różnych rumuńskich partii.

Reklama

Uchylenie rozporządzenia jest jednak dla demonstrantów tylko częściowym zwycięstwem, gdyż większość z nich domaga się teraz ustąpienia koalicyjnego rządu socjaldemokratów i znacznie od nich słabszego centroprawicowego Sojuszu Liberałów i Demokratów (ALDE) - zaznacza dpa. Na niedzielny wieczór spodziewane jest w Bukareszcie największe w stołecznej historii zgromadzenie uliczne.

Uchylonemu już rozporządzeniu przeciwstawił się wcześniej prezydent państwa Klaus Iohannis, zaskarżając je w Trybunale Konstytucyjnym. "Rząd popełnił poważne błędy i musi rozwiązać kryzys który wywołał" - oświadczyła w niedzielę rzeczniczka Iohannisa. Dodała, że demonstranci wystąpili z "uzasadnionymi, demokratycznymi i słusznymi żądaniami, a rząd musi zrozumieć, iż ludzie nie zaakceptują żadnych koncesji".

Reklama

Zapowiedziane przez Grindeanu opublikowanie protokołów posiedzenia rządu z maja ubiegłego roku może dodatkowo podgrzać atmosferę. Ma ono najprawdopodobniej udowodnić, że poprzedni premier Dacian Ciolos przejawiał równie lekceważące jak obecna ekipa podejście do prawa karnego i wydawania rozporządzeń w trybie pilnym.

Krytycy Grindeanu podkreślają, iż jego rozporządzenie było próbą znowelizowania kodeksu karnego bez zgody parlamentu.