Decyzja o deportacji nastąpiła w oparciu o wniosek Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego po analizie niejasnych źródeł finansowania jej fundacji.
Ludmyła Kozłowska wystąpiła w środę w europarlamencie w Brukseli na konferencji prasowej, w której wzięli udział także m.in. jej mąż Bartosz Kramek oraz europosłanki Róża Thun (PO), Rebecca Harms (Zieloni) oraz Sophie in 't Veld (Liberałowie).
Kozłowska zaznaczyła, że do PE przyjechała, by mówić o naruszaniu praworządności w Polsce. - W tym momencie ma to już wymiar ludzki. Przykład nadużycia międzynarodowych umów, w tym Systemu Informacyjnego Schengen, ma już konkretną twarz. Niestety, jestem tą twarzą – powiedziała.
Dodała, że ma nadzieję, iż "dzięki wsparciu wielu europosłów będzie w stanie przyczynić się do tego, (...) aby ten system w przyszłości nie był nadużywany". Poinformowała też, że będzie podejmowała kroki prawne, żeby uregulować kwestii swojego pobytu w UE.
- Jesteśmy obecnie na etapie prac z prawnikami, jeśli chodzi o instrumenty prawa polskiego. Złożyliśmy w Polsce wnioski o wykreślenie Ludmyły z systemu SIS. Złożyliśmy wnioski dotyczące dostępu do informacji. Nie otrzymaliśmy do tej pory odpowiedzi. Nie wiemy też, jaki jest stan faktyczny, który jest przyczyną, dla której Ludmyła w systemie SIS się znalazła. Wszystko zostało utajnione – powiedział Kramek.
Jak dodał, "sytuacja jest kafkowska". - Nie jesteśmy w stanie ani my, ani nasi prawnicy odnieść się do rzeczywistych zarzutów, jeśli takowe są, które jak rozumiem Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego powinna mieć odnośnie naszej działalności. Paradoks polega na tym, że w Polsce nie mamy żadnego konfliktu z prawem. Żadne zarzuty nie zostały nam postawione. Dotyczy to zarówno mnie, jak i mojej żony, jak i samej fundacji– zaznaczył.
- Wygraliśmy już dwukrotnie postępowanie sądowe z ministerstwem spraw zagranicznych, z ministrem Waszczykowskim, z ministrem Czaputowiczem. Sąd już prawomocnie odrzucił wniosek ministra o przejęcie kontroli nad fundacją. Ministrowie próbowali wprowadzić swojego komisarza, zastępując nasz zarząd. To się nie udało – powiedział Kramek.
Jak dodał, "europosłowie PiS Ryszard Czarnecki, Ryszard Legutko i Kosma Złotowski również próbowali nas pozbawić akredytacji w Parlamencie Europejskim". - Również KE te wnioski odrzuciła – zaznaczył.
- To wszystko naszym zdaniem świadczy o politycznej naturze motywowania tych postępowań i prześladowania nas i naszej organizacji. Nie mieliśmy żadnych problemów z prawem przed lipcem 2017 roku, kiedy ja opublikowałem swój tekst w Polsce. Koincydencja czasowa jest bardzo znamienna. Po drugie, świadczy to też o tym, że władze polskie nie są w stanie wejść z nami w jakiś otwarty proces jeśli chodzi prokuraturę, jeśli są jakieś zarzuty natury kryminalnej czy karnoskarbowej, bo nie zrobiły tego do tej pory. Zamiast postawić mi takie zarzuty, jeśli pretensje dotyczące mojego tekstu (...), prześladuje się moją żonę jak łatwiejszą ofiarę tylko z tego powodu, że jest cudzoziemką - powiedział.
W konferencji zabrała głos również Thun. - System Informacyjny Schengen nie powstał po to, aby nękać, czy prześladować ludzi, którzy walczą o to, co nas łączy w UE: o państwo prawa, o prawa człowieka, o wolne media, o wolność, bez których państwo prawa nie funkcjonuje. Systemu Informacyjnego Schengen nie wolno nam nadużywać. Procedury muszą być jasne i muszą się trzymać tego, do czego ten system powstał – powiedziała europosłanka PO.
Thun podziękowała Kozłowskiej "za to, że tak dzielnie walczy o to, co dla nas wszystkich w UE jest najważniejsze". - Mam nadzieję, że ta sprawa zostanie szybko załatwiona, wyjaśniona, i że Ludmyła będzie mogła do UE wrócić – zaznaczyła.
Kozłowska została deportowana z terytorium UE do Kijowa 14 sierpnia przez alert, jaki polskie władze zamieściły w SIS. W połowie września wzięła udział w wysłuchaniu w Bundestagu zatytułowanym "Prawa człowieka w niebezpieczeństwie – demontaż praworządności w Polsce i na Węgrzech". Do Berlina mogła przybyć dzięki wydaniu jej wizy przez władze Niemiec. Teraz wizę wydały z kolei władze Belgii.
Do celów statutowych powstałej w 2009 roku Fundacji Otwarty Dialog należy obrona praw człowieka, demokracji i praworządności na obszarze postradzieckim, w tym zwłaszcza w Kazachstanie, Rosji i na Ukrainie. W latach 2013-2014 fundacja prowadziła m.in. "obserwacyjną misję poparcia" podczas fali protestów na kijowskim Majdanie. W połowie 2017 roku ujawnione zostały przez Marcina Reya, aktywistę śledzącego rosyjską agenturę wpływu w Polsce, dokumenty świadczące o rodzinno-finansowych powiązaniach Kozłowskiej i Fundacji z Rosją, którym to związkom Otwarty Dialog do dziś zaprzecza. Fundacja ma stałe przedstawicielstwa w Warszawie, Kijowie i Brukseli.
Europosłowie PiS, z którym rozmawiała PAP, powiedzieli jednak, że nie składali takich wniosków.
Legutko przekonywał, że w sprawie Fundacji napisał wcześniej list do KE. - Wskazałem w nim na rosyjskie powiązania Fundacji Otwarty Dialog - oznajmił. Dodał przy tym, że wniosku o odebranie akredytacji nie składał.
Ryszard Czarnecki powiedział, że również wysłał w sprawie Fundacji pismo do KE, w którym zwrócił uwagę "na stricte lobbystyczną i prorosyjską działalność środowiska pani Ludmiły Kozłowskiej". - Uznałem, tak samo jak inni europosłowie z PiS, że KE musi to wiedzieć, aby potem nie mówiła, że nie wiedziała - powiedział. W swoim pytaniu wysłanym w maju Czarnecki zapytał KE, czy "będzie weryfikować powiązania Fundacji Otwarty Dialog z Federacją Rosyjską, a w szczególności niejasne źródła finansowania, z których się utrzymuje".
Czarnecki odniósł się też do otrzymania przez Kozłowską belgijskiej wizy. - Bardzo negatywnie oceniam postępowanie władz Belgii, które wpuściły panią Kozłowską. To może rodzić reperkusje. Jeśli Belgia tak postępuje wobec innego kraju członkowskiego, to oznacza, że może w przyszłości, kiedy będzie jej na czymś zależało na arenie unijnej, otrzymać bardzo nieprzyjemny rewanż. To, że były premier Belgii Guy Verhofstadt to załatwił dla swoich partykularnych, politycznych interesów frakcji Liberałów, oznacza, że wpycha Belgię na minę - wskazał.