Parlament Europejski poparł wczoraj uzgodnione z krajami członkowskimi restrykcje. Od 2021 r. zakazane będzie używanie jednorazowych przedmiotów z tworzyw sztucznych, które najbardziej zaśmiecają środowisko – to, m.in. słomki do napojów, plastikowe sztućce czy patyczki higeniczne. Nowa regulacja to odpowiedź na rosnący problem zanieczyszczenia mórz i oceanów. Ponad 80 proc. śmieci znajdowanych na europejskich plażach to plastik.

Trwa ładowanie wpisu

Proekologiczna zmiana to przede wszystkim wyzwanie dla sieci fast foodów, które na potęgę używają jednorazowych opakowań. Niektóre już dzisiaj próbują ograniczać użycie plastiku, zastępując go papierem. Papierowe słomki od początku stycznia testuje w Polsce McDonald’s. Ponadto sieć chce, by do 2025 r. wszystkie opakowania wykorzystywane w restauracjach wykonane były z materiałów przyjaznych środowisku, a wszystkie odpady opakowaniowe trafiały do recyklingu. Sieć chwali się też tym, że w Polsce kosze do segregacji ma już większość lokali. McDonald’s, Starbucks oraz grupa inwestycyjna Closed Loop Partners wspólnie pracują nad wprowadzenie do użycia kubka jednorazowego w pełni nadającego się do recyklingu lub kompostowania.
Reklama
12 zwycięzców NextGen Cup Challenge (konkurs w ramach tej inicjatywy – red.) otrzyma istotne wsparcie finansowe na opracowanie planu wdrożenia pomysłu do masowej produkcji – mówi Dominik Szulowski z McDonald’s Polska. Nad odpowiednimi rozwiązaniami pracuje też AmRest prowadzący KFC, Burger Kinga czy Starbucksa. – Chodzi o sztućce, torby i słomki. To będzie rozwiązanie globalne – zaznacza Adrian Wnęk z AmRestu.
Do wycofania plastikowych słomek szykuje się też sieć Sfinks. – Zbieramy oferty od dostawców na przyjazną środowisku alternatywę – komentuje Dorota Cacek, wiceprezes zarządu Sfinks Polska.
Plastik chcą też wyrugować sieci handlowe. Lidl zapowiedział np., że do 2025 r. ograniczy jego zużycie o 20 proc., a wszystkie plastikowe opakowania produktów marek własnych do tego czasu będą się nadawały do recyklingu. Zobowiązanie to dotyczy opakowań jednostkowych oraz zbiorczych produktów marek Lidla, które stanowią znaczą część asortymentu sieci. Pierwsze efekty prac już są widoczne. Opakowania cebuli i ziemniaków są w pełni biodegradowalne i kompostowalne przemysłowo, bo są zrobione z kukurydzy i drewna. W kolejnych tygodniach pojawią się jeszcze marchew, buraki oraz włoszczyzna, wyłożone na tackę papierową i owinięte folią celulozową, która pochodzi ze specjalnych plantacji eukaliptusów. Podobne plany mają inne sieci. Kaufland planuje ograniczenie zużycia tworzywa sztucznego co najmniej o 20 proc. Jednocześnie firma zapowiedziała rezygnację z części artykułów z tworzywa sztucznego do końca 2019 r.
Biedronka planuje stosowanie nowych opakowań lub ich eliminację w zupełności. – Przykładowo zmniejszyliśmy gramaturę butelek wody Polaris, dzięki czemu w 2017 r. zaoszczędzono 155 230 kg plastiku. Z kolei w marcu br. na półki naszych sklepów trafiły papierowe patyczki higieniczne z bawełnianą główką, dla dzieci i dorosłych, co rocznie pozwoli ograniczyć zużycie plastiku o ponad 330 ton – wyjaśnia Justyna Rysiak, menedżer ds. relacji zewnętrznych w Jerónimo Martins Polska.
Plastik zaczyna być też passé u producentów. Carlsberg stawia na recyklingowalne folie termokurczliwe do pakowania, których zaletą jest też możliwość wielokrotnego wykorzystania. Grupa zamierza zredukować ilość odpadów z tworzyw sztucznych o ponad 1,2 ton rocznie – co odpowiada 60 mln plastikowych torebek.
Z kolei firma Henkel chce, by do 2025 r. 100 proc. opakowań jej produktów było zdatnych do recyklingu, ponownego użycia lub kompostowania. Na koniec 2018 r. udało się osiągnąć ten cel w przypadku ponad 80 proc. opakowań. Co więcej, do 2025 r. plastikowe opakowania produktów Henkla, oferowane na rynku europejskim, mają być wytwarzane aż w 35 proc. z plastikowych odpadów – na koniec 2018 r. wskaźnik ten osiągnął 10 proc.
Marek Bądkowski, CEO firmy Plastmer, specjalizującej się w wytwarzaniu elementów z tworzyw sztucznych, uważa, że temat obostrzeń związanych z plastikiem jest na tyle nowy, że trudno powiedzieć, jak bardzo zmieni się podejście firm, a tym samym rynek.
Już czuć oddolne naciski na rezygnację ze zbędnych elementów plastikowych, jak np. słomki i plastikowe sztućce. Jest to jednak na razie bardziej moda niż wyraźny trend rynkowy – podkreśla. Ale z całą pewnością zmiany są nieuniknione, a przykład idzie z „cięższych” branż, jak np. AGD czy motoryzacja. – Prawie wszystkie firmy działające w tych obszarach mają zapisane w swojej polityce, aby w przeciągu 3–5, maksymalnie 7 lat doprowadzić do produkowania w 20–30 proc. z tworzyw z recyklingu. Są to pierwsze kroki mające doprowadzić do produkcji w obiegu zamkniętym. Wyścig zbrojeń w tym obszarze zapoczątkowały przedsiębiorstwa wytwarzające bardziej zaawansowane i innowacyjne rozwiązania z tworzyw sztucznych – mówi Bądkowski.
Wątpliwości, czy koncerny robią wystarczająco dużo, ma Katarzyna Guzek z Greenpeace Polska. – Jesteśmy zasypywani deklaracjami, z których nic nie wynika. To zmiany kosmetyczne, nie realne działania, bo zużycie plastiku jest ogromne, a zapotrzebowanie na plastik będzie tylko rosnąć. Według prognoz w ciągu kilkudziesięciu lat o 40 proc. na świecie – podkreśla.