- Chcemy znaleźć rozwiązanie tak szybko, jak to możliwe, ponieważ Parlament Europejski zbiera się na początku lipca i byłoby pożądane, gdybyśmy do tego czasu mieli propozycję - powiedziała szefowa niemieckiego rządu.
W Brukseli we wtorek odbędzie się nieformalny szczyt UE, zwołany przez przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska. Szefowie państw i rządów krajów unijnych mają wstępnie rozmawiać o obsadzie najważniejszych stanowisk we Wspólnocie. Komentatorzy nie spodziewają się jednak wiążących ustaleń. Bardziej realne jest opracowanie harmonogramu, który pozwoli szybko, jeszcze przed wakacjami, zakończyć proces wskazywania następców Tuska, Junckera oraz szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini. Przed szczytem Tusk spotka się m.in. z Merkel.
Szefowa niemieckiego rządu podkreśliła, że zarówno chadecy, jak i współrządzący w Niemczech socjaldemokraci popierają ideę, by przewodniczącym KE został czołowy kandydat jednej z partii. Na tym jednak zgoda się kończy. CDU/CSU opowiada się za czołowym kandydatem Europejskiej Partii Ludowej, która będzie miała najwięcej miejsc w PE - Bawarczykiem Manferedem Weberem. Z kolei SPD popiera kandydata swojej partyjnej rodziny - Partii Europejskich Socjalistów - wiceszefa KE, Holendra Fransa Timmermansa.
Nie jest przesądzone, że to Weber albo Timmermans zostanie szefem KE. Prezydent Francji Emmanuel Macron nigdy nie ukrywał, że jest przeciwnikiem wyboru wiodącego kandydata najsilniejszej frakcji w europarlamencie na stanowisko szefa KE. Zdaniem francuskiego przywódcy, zasada ta mogłaby być stosowana, gdyby istniały ogólnoeuropejskie listy wyborcze.
Wyniki wyborów do PE dają Macronowi dodatkowy argument: dwie największe frakcje w europarlamencie będą w nadchodzącej kadencji wyraźnie słabsze niż dotychczas. Według najnowszych prognoz europarlamentu EPL mam mieć w 180 mandatów, a socjaliści 152. Obecnie w mają odpowiednio 216 oraz 185.