Gdy policjanci zapukali do drzwi warsztatu pewnego bezrobotnego inżyniera, nawet nie przypuszczali, że odkryją wielki warsztat fałszerski. Bo, jak twierdzi "Daily Mail", pan Marcus Glindon wybił aż 14 milionów monet.
Śledztwo wykazało, że to była doskonale zorganizowana grupa fałszerzy. Do Glindona dwóch panów przynosiło mu specjalne stopy, a on przerabiał je na puste krążki. Z jego warsztatu pieniądze trafiały do kolejnego punktu, gdzie wybijano na nich wszystko to, co mają jednofuntówki.
Glindon na fałszerstwie bardzo się nie wzbogacił. Żył jak normalny, zwykły człowiek. Bo, jak twierdzi "Daily Mail", za wybijanie monet dostawał zwykłą pensję od fałszerzy. A, że niedawno stracił pracę, to praca dla przestępców, była jedyną szansą na utrzymanie rodziny.