Zobacz galerię zdjęć z sierocińca grozy
Najnowsze wydanie "The Sun" przynosi wstrząsające wspomnienia ofiar tamtego miejsca. 49-letnia kobieta, wówczas 13-letnia dziewczynka, opowiada, jak zamykano ją nagą w piwnicy bez okien. Trafiała tam, gdy odmawiała seksu za papierosy czy wódkę. By nie opierała się, napastnicy kazali jej połykać środki uspokajające.
"Budziłam się cała posiniaczona, z potwornym bólem głowy. Pamiętam, jak mną szarpano, jak wyrywano włosy. Zrywano ze mnie ubranie, a pracownicy wkładali mi ręce między nogi, łapali mnie za piersi" - wspomina kobieta.
Dodaje, że molestowali ją zarówno pracownicy, jak i zapraszani do domu znajomi. "Urządzali sobie orgie. Wybierali najsłabsze dzieci. Te, które nie mogły się im oprzeć" - opowiada gazecie kobieta. "Tym dzieciom nikt nie chciał pomóc. Dlatego trafiały do sierocińca, do jeszcze większego piekła" - wspomina.
Według niej, pracownicy sierocińca Haut de la Garenne mogli sobie wybrać któreś dzieci i zabrać je na cały dzień poza placówkę. Zwykle wywozili je do lasu albo nad jezioro i tam gwałcili.
Ale na tym nie koniec wstrząsających wspomnień. Opiekunowie nocami "bawili się" w coś, co sami nazywali "pinball wizard". Oznaczało to rzucanie dzieckiem o ścianę i liczenie, od ilu mebli odbije się, zanim spadnie na podłogę...
Takich historii jest już prawie 150. Tylu bowiem byłych mieszkańców sierocińca zgłosiło się na policję. Składają zeznania, by wyrzucić z siebie przez lata chowany ból.
Jako pierwsi na kości dzieci natrafili budowlańcy, remontujący sierociniec. Myśleli, że to szczątki zwierząt. Jednak wraz z krótkimi kośćmi odkryli drewniane dyby i żeliwne kajdany. Wtedy do akcji wkroczyła policja. I odnalazła już trzy ciała dzieci, czaszkę nastolatka i sześć dalszych, prawdopodobnych miejsc, gdzie chowano zamordowane maluchy.