To już trzecia strzelanina w "strefie autonomicznej" lub na jej obrzeżach w ostatnich dniach. Strefę wolną od policji utworzyli dwa tygodnie temu w Seattle demonstranci protestują przeciwko rasizmowi i brutalności policji.
Władze miasta zapowiedziały likwidację obozowiska demonstrantów i powrót policjantów do okupowanej przez nich części miasta.
Już wcześniej działania demonstrantów w Seattle, tak jak i bezczynność władz, potępił prezydent USA Donald Trump, jednocześnie oferując pomoc w szybkim zakończeniu "anarchistycznego protestu".
We wtorek Trump zapewnił na Twitterze, że "dopóki on jest prezydentem", takiej strefy nie będzie w Waszyngtonie i ostrzegł, że każda próba jej utworzenia "spotka się z poważną siłą".
Twitter ukrył wpis prezydenta pod ostrzeżeniem, że narusza on zasady dotyczące "nieodpowiednich treści", pozostawiając jednak możliwość przeczytania tej wiadomości.
"Nasze zasady stanowią, że nie zezwalamy, aby ludzie chcieli lub mieli nadzieję wyrządzić krzywdę osobie lub grupie osób" - wyjaśnił Twitter.
Rzeczniczka Białego Domu Kayleigh McEnany skrytykowała działania Twittera. "Wyjaśnijmy dokładnie, co się właśnie wydarzyło: Twitter powiedział, że prezydent Stanów Zjednoczonych nie powinien mówić, że będzie przestrzegał prawa" - napisała McEnany na Twitterze.
Antyrasistowskie i antypolicyjne protesty wybuchły w USA pod koniec mają po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda, zabitego w Minneapolis przez policjantów.