Po pół roku przesłuchań Komisja Zgromadzenia Narodowego (niższa izba parlamentu francuskiego) zakończyła swe prace. Sprawozdawca komisji, deputowany partii Republikanie (LR) Eric Ciotti zorganizował w środę konferencję prasową na temat raportu, który choć oficjalnie nieogłoszony, spowodował burzę we francuskich mediach.
Raport "stronniczy i jednostronny"?
Raport zatwierdzony został głosami deputowanych opozycji, członkowie komisji należący do większości parlamentarnej - Republiko Naprzód! (LREM) i Ruch Demokratyczny (MoDem) - wstrzymali się od głosu.
Ciotti kilkakrotnie powtarzał na konferencji prasowej, że celem komisji nie było sporządzenie aktu oskarżenia, ani "powołanie sądu ludowego". Podkreślał, że "kraj źle był przygotowany na przeciwstawienie się kryzysowi o takim natężeniu", a to złe przygotowanie nie jest jedynie wynikiem posunięć obecnych władz.
- Ten raport to element gry politycznej, której żałuję – powiedział przewodniczący Komisji Julien Borowczyk z LREM. Inni przedstawiciele większości, jak Coralie Dubost z LREM starali się zbyć raport słowami "stronniczy i jednostronny".
"Plan pandemii grypowej" zawiódł
Opracowany w roku 2004 "plan pandemii grypowej" teoretycznie przygotowywał Francję na wypadek pojawienia się nowego wirusa, ale "w praktyce nic nie było gotowe" - stwierdza raport. Powodem osłabienia czujności stały się polemiki po tym, jak w 2009 r. ówczesna minister zdrowia zakupiła dziesiątki milionów szczepionek i maseczek w przewidywaniu epidemii grypy A(H1N1), która nie nadeszła.
- Politycy uznali, że mniej ryzykują robiąc mniej niż za dużo – powiedział przed Komisją jeden z przesłuchiwanych urzędników. Ponadto, zauważają autorzy raportu, priorytetem stało się zagrożenie terrorystyczne i więcej środków przeznaczono na przeciwstawienie się groźbom jądrowym, biologicznym i chemicznym.
Doprowadziło to do braku maseczek, który spowodował, że po wybuchu pandemii koronawirusa, ministrowie i rzecznicy rządu tłumaczyli zbędność maseczek, a dopiero później uznali, że jej noszenie to obok mycia rąk i zachowywania dystansu, jedna z czynności zagradzających drogę wirusowi.
Zbyt późno podejmowane decyzje
W raporcie podkreśla się, że decyzje podejmowane były zbyt późno, a politycy, w obawie przed odpowiedzialnością sądową za nieprawidłowe działania, w zbyt wielkim stopniu zdali się na opinie ekspertów.
W złym zarządzaniu kryzysem dużą role odegrało, według raportu, powołanie konkurujących między sobą, zbyt licznych komórek kryzysowych. Brakowało natomiast współpracy międzyministerialnej.
W raporcie pochwala się strategię rządu, polegająca na „testowaniu, wyszukiwaniu, izolowaniu”, ale ubolewa nad tym, że nie została skutecznie wprowadzona w maju, po pierwszym lockdownie.
Bezwład biurokracji
- Epidemia ujawniła błędy strukturalne systemu i pokazała bezwład biurokracji. Nawet kiedy wiadomo, co trzeba zrobić, to nic się nie robi i nigdy nikt nie jest odpowiedzialny – powiedziała w debacie radia France Info Chloe Morin, politolog, specjalistka od badań opinii publicznej.
Raport spowodował nasilenie się głosów zarzucających władzom, że nie potrafią walczyć skutecznie ani z epidemią, ani z islamizmem i przestępczością, ale - jak pisze w czwartkowym numerze dziennika "Le Figaro" prezes Instytutu Sapiens prof. Olivier Babeau - "aparat państwowy potrafił wyzwolić wszystkie swe demony", wprowadzając nieprawdopodobną liczbę zakazów.
Wojna z wolnością
- Zakazywanie wymaga o wiele mniej inteligencji i wyobraźni niż zezwalanie – tłumaczy profesor postępowanie władz i nawiązując do zakazu wyjeżdżania na narty do Szwajcarii, konkluduje: To już nie jest wojna z wirusem, to wojna z wolnością.
Specjalista od ekonomii zdrowia, prof. Jean-Jacques Zambrowski przyznał w telewizji C-News, że "rząd popełnił wiele błędów, do niektórych się przyznał, z innych się wykręcał", ale winę za to ponosi przede wszystkim "głęboka nieznajomość wirusa". - Wszyscy musieli zmieniać strategię, nieprzygotowanie było światowe – podkreślał.