W debacie wzięło udział troje kandydatów na kanclerza: Annalena Baerbock (Zieloni), Armin Laschet (CDU/CSU) i prowadzący w ostatnich sondażach Olaf Scholz (SPD).

"Tak, jak wielu Niemców wyobraża sobie kanclerza"

Scholz, zdaniem "Der Spiegel", zachowywał się "tak, jak wielu Niemców wyobraża sobie kanclerza". Nawet ataki Lascheta dotyczące potencjalnej koalicji SPD z Lewicą, a szczególnie braku odpowiedniego nadzoru nad Financial Intelligence Unit (FIU) - jednostką zajmującą się badaniem spraw "prania pieniędzy", która była kontrolowana w ostatni czwartek przez prokuraturę - nie zburzyły spokoju Scholza. "Prawie nieprzerwanie emanował mieszaniną znudzenia i postawy męża stanu" - ocenia „Der Spiegel”.

Reklama

W początkowej części Baerbock obserwowała walkę na argumenty obydwu kontrkandydatów. W drugiej części debaty "rzeczowo i z zaangażowaniem punktowała kwestie ochrony klimatu i emerytur" oraz wygłosiła emocjonalne oświadczenie końcowe. Podkreśliła, że jest jedyną kandydatką, której zależy na aktywnych działaniach i wprowadzaniu zmian (nie tylko w polityce klimatycznej) z myślą o kolejnych pokoleniach. Podsumowała to w serwisie społecznościowym Ricarda Lang (Zieloni): "Laschet i Scholz kłócą się. Baerbock mówi o przyszłości".

Reklama

"To nie sprawiło sympatycznego wrażenia"

"Der Spiegel" twierdzi, że najgorzej tego wieczora poszło kandydatowi CDU Laschetowi. "Atakował króla sondaży Scholza, ale robił to tak zawzięcie, że spędził cały wieczór pomiędzy pasywno-agresywnym, otwarcie agresywnym a kpiącym uśmiechem, co nie sprawiło sympatycznego wrażenia" - uważa "Der Spiegel".

"To, co jest naprawdę groteskowe, to fakt, że wczoraj wieczorem nie padło właściwie ani jedno pytanie o politykę zagraniczną, (…) żaden z trzech kandydatów się nie wypowiedział. Oczywiście kampanie wyborcze na całym świecie są prowadzone i rozstrzygane głównie w wewnętrznych kwestiach politycznych. Ale jednak Niemcy są wiodącym gospodarczo i politycznie krajem Europy. Na całym kontynencie ludzie interesują się wpływem ewentualnego nowego rządu na niemiecką politykę zagraniczną. Najwyraźniej tylko w samych Niemczech mało kto się tym interesuje" - przekonuje dziennik, dodając, że w czasie debaty zabrakło odniesień do obecnych problemów, m.in. terroryzmu czy zakończonej właśnie 20-letniej misji w Afganistanie. Przyznaje jednak, że to, iż debata dotyczyła wyłącznie krajowej polityki Niemiec, było zależne od moderatorów spotkania.

Reklama

Także poniedziałkowy "Frankfurter Allgemeine Zeitung" uważa, że "debata trzech kandydatów często zmieniała się w dialog – wzajemne ataki Lascheta i Scholza", a powściągliwa Baerbock była pomiędzy nimi. Ale w tej telewizyjnej debacie, zgodnie z przewidywaniami, trudno było liczyć na coś zaskakującego: "troje kontrkandydatów (…) to profesjonalni politycy, którzy nie mogą sobie pozwolić na zejście z wypróbowanych i przetestowanych ścieżek, wymyślanie spontanicznych pomysłów. Zwykle każdy zawodowy polityk pracuje nad stałymi fragmentami przemówień, których efekt wypróbował już kilkanaście razy przed mniejszą publicznością" – wskazuje „FAZ”.

32 proc. respondentów ankiety, przeprowadzonej przez ZDF tuż po zakończeniu debaty, uznało, że to Scholz spisał się najlepiej. 26 proc. oddało głos na Baerbock, tylko 20 proc. na Lascheta, a 21 proc. nie wskazało zwycięzcy. Do wyborów pozostało jeszcze 13 dni.