"Do incydentu doszło 11 września na odcinku kontrolowanym przez piński oddział graniczny. Podczas oglądu znaku granicznego funkcjonariusze ustalili, że w wyniku strzałów z broni myśliwskiej uszkodzony został słup graniczny oraz tabliczka z wizerunkiem herbu państwowego Białorusi" - poinformował GPK.
Podano również, że w trakcie spotkania z ukraińskimi pogranicznikami ustalono, iż strzały padły z terytorium Ukrainy. Trwa badanie okoliczności incydentu.
"Łusek nie znaleziono"
Rzecznik ukraińskiej straży granicznej Andrij Demczenko poinformował z kolei portal Ukraińska Prawda, że uszkodzony słup na granicy z Białorusią zauważył łucki oddział straży granicznej i od razu poinformowano o tym białoruskich strażników oraz policję. - Charakter uszkodzenia świadczył o możliwym zastosowaniu broni myśliwskiej - dodał. Na miejscu nie znaleziono łusek po nabojach.
Jak podkreślił rzecznik, słup znajduje się w bagnistej okolicy, co uniemożliwia piesze podejście do tego miejsca. Nie ma śladów świadczących o tym, by obok słupa przebywały jakieś osoby. Nie wykluczono, że znak mógł zostać uszkodzony z łódki przepływającej pobliskim kanałem.
Demczenko zaznaczył, że podczas spotkania z białoruską stroną nie wysuwała ona żadnych skarg ani zarzutów pod adresem ukraińskiej straży granicznej. Trwają poszukiwania osób związanych z incydentem.
Białoruski Komitet Śledczy poinformował w czwartek, że w sprawie wszczęto postępowanie karne z artykułu dotyczącego "znieważenia symboli państwowych".