"Haaretz" przytacza rozmowę z jednym z werbowanych migrantów, który powiedział, że zwrócił się do niego funkcjonariusz służb bezpieczeństwa z prośbą o bezpośrednie wsparcie Izraela w walkach w Strefie Gazy.
Walka na froncie w zamian za azyl
Afrykanin, po dwutygodniowym szkoleniu wraz z innymi osobami ubiegającymi się o azyl, miałby trafić bezpośrednio na front. W zamian miałby otrzymać "dokumenty z państwa Izrael”.
W Izraelu przebywa około 30 tys. migrantów afrykańskich ubiegających się o azyl, z których większość to młodzi mężczyźni. Z objętego wojną Sudanu na rozpatrzenie wniosku o azyl oczekuje 3,5 tys. mężczyzn. Wszyscy doświadczają presji ze strony polityków antyimigracyjnych, w tym premiera Benjamina Netanjahu, który, jak zaznacza "Haaretz", określa ich jako "infiltratorów".
Izraelska gazeta sugeruje, że Afrykańczycy już walczą z Hamasem w szeregach armii, ale zaznacza, że ze względu na panującą w kraju cenzurę wojskową nie może opisać szczegółowo, w jakich operacjach są oni wykorzystywani. Według gazety żaden z walczących po stronie Izraela azylantów nie otrzymał dotychczas oficjalnego zalegalizowania swojego pobytu w Izraelu.
Braki kadrowe w izraelskiej armii
Werbowanie imigrantów z Afryki podyktowane miałoby być poważnymi brakami kadrowymi w siłach zbrojnych Izraela. W lipcu minister obrony Yoav Gallant ujawnił, że kraj potrzebuje natychmiast 10 tys. dodatkowych żołnierzy w związku z trwającą wojną w Strefie Gazy. "Haaretz" poinformował, że dodatkowo dziesiątki żołnierzy rezerwy zapowiedziało, że nie wrócą do służby wojskowej w Strefie Gazy, nawet jeśli mieliby zostać ukarani. Wielu rezerwistów opuściło kraj z powodu wojny bez poinformowania o tym swoich dowódców.
Naruszenie praw człowieka
Do tych medialnych doniesień odniósł się Hamas, określając rekrutację azylantów jako "naruszenie najbardziej podstawowych zasad praw człowieka". Dodał, że jest to "próba zrekompensowania wielkiej straty", jakiej armia okupacyjna doświadczyła "z powodu konfrontacji z oporem naszych dzielnych ludzi w Strefie Gazy".