Od chwili, gdy pod koniec listopada prezydent Lech Kaczyński podpisał pakiet ustaw wprowadzających tzw. chemiczną kastrację ministerstwa, sprawy nie posunęły ani o krok. Ministerstwo zdrowia otwarcie przyznaje, że wciąż nie sporządziło listy placówek, które będą leczyć pedofilów. Nie potrafi też ocenić, jakie będą koszty ich uruchomienia i skąd weźmie na to pieniądze.
"Wyliczenie kosztów będzie możliwe dopiero po uzyskaniu zgody organów założycielskich ZOZ-ów na umieszczenie ich w tym wykazie" - informuje rzecznik resortu Piotr Olechno. I otwarcie dodaje, że przygotowania do wprowadzenia ustawy w życie są wciąż na bardzo wstępnym etapie.
A tymczasem specjaliści zarzucają politykom wprowadzanie społeczeństwa w błąd. Ich zdaniem kastracja chemiczna nie jest bowiem skuteczną metodą unieszkodliwiania pedofilów. "To bzdura, politycy tylko mamią ludzi, że jak się poda pedofilowi leki, to już nikogo nie skrzywdzi" - mówi prof. Janusz Heitzman, kierownik Kliniki Psychiatrii Sądowej w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii. "Trzeba pamiętać, że pedofilia tkwi w głowie, a nie w męskim narządzie. Pedofil, którego zmusimy do brania leków, nie przestanie fantazjować na temat dzieci i dążyć do urzeczywistnienia tych fantazji. Może nawet po kryjomu wziąć lekarstwa o przeciwnym działaniu, np. zastrzyki z testosteronem" - ostrzega. A wtedy, jego zdaniem, chęć rozładowania napięcia może spowodować większą agresję, którą zechce rozładować na przykład mordując dzieci.
Całkowicie zgadza się z nim seksuolog prof. Maria Beisert. "Kastracja chemiczna to termin wyjątkowo niefortunny. Politycy posługują się pojęciami, których nie rozumieją, wywołując śmiech każdego profesjonalisty" - dodaje. Prof. Beisert tłumaczy, że kastracja kojarzy się z czymś nieodwracalnym, natomiast leki obniżające poziom testosteronu przestają działać dość szybko po ich odstawieniu.
Lekarze ostrzegają, że wprowadzanie ludzi w błąd może mieć fatalne skutki. "Kuratorom czy sędziom wydaje się, że zarządzenie przymusowej kastracji coś da. Nic podobnego!! Podobnie jak w przypadku alkoholizmu, także w leczeniu pedofilii niezbędna jest dobra wola samego zainteresowanego" - tłumaczy prof. Beisert.
Seksuolodzy zgodnie twierdzą, że sens ma jedynie kompleksowa terapia, która nauczy pedofila kontroli nad swymi zachowaniami i osiągania satysfakcji seksualnej bez niedozwolonych fantazji z dziećmi w roli głównej. Leki są w tym pomocne, ale niewystarczające. Zresztą nie można ich stosować zbyt długo, bo powodują poważne zaburzenia wyglądu, np. wzrost piersi.
Eksperci zgodnie podkreślają, że leczenie pedofilów trwa bardzo długo, czasem nawet 20 lat. "To trudna i skomplikowana, ale jedyna metoda. Kastracja chirurgiczna nie wchodzi w grę. To było nielegalne. Bo to tak, jakbyśmy postanowili złodziejowi uciąć rękę" - tłumaczy prof. Janusz Heitzman. I przypomina, że nawet najskuteczniejsze terapie nie są w stanie całkowicie zahamować pedofilskich popędów: aż 20 proc. "wyleczonych" osób ma nawroty choroby. Dlatego konieczne jest stałe monitorowanie osób, które dopuściły się przestępstw na tle seksualnym.